, , ,

Poláky – cmentarzysko z toni jeziora

|


Słowa kluczowe: , , , , , , , , , ,

Zapewne każdy słyszał opowieści o zatopionych wsiach, kościołach, karczmach. Z reguły wkładamy je między legendy, nie dając im wiary. Czasem jednak rzeczywistość pracy archeologa okazuje się być taką klechdą. Stało się tak w przypadku cmentarzyska, które wypłynęło na brzeg jeziora Nechranice, w zachodnich Czechach.

Potrzeba i możliwość podjęcia badań archeologicznych pojawiła się dość nagle. W sierpniu 2018 r. w triumwiracie redakcji Archeologii Żywej, Katedry Antropologii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i Fundacji „Łużyce wczoraj i dziś” realizowaliśmy drugi etap badań zanikłej wsi Nowoszów, w Borach Dolnośląskich. Wśród odwiedzających nas badaczy był Petr Lissek, archeolog i szef Urzędu do spraw zabytków archeologicznych północno-zachodnich Czech (Ústav archeologické památkovépéče severozápadních Čech). Nasz gość poprosił nas o pomoc w pewnej sprawie.

Panująca w Czechach susza spowodowała obniżenie lustra wody na jeziorze, a w zasadzie zbiorniku zaporowym Nechranice, zbudowanym jeszcze w latach 60. XX w. Jezioro powstało w punkcie newralgicznym dla dawnego osadnictwa – w miejscu, gdzie rzeka Ohrza wypływa z Gór Kruszcowych (Rudaw). O ile w górnym biegu rzeka stanowiła przede wszystkim naturalny szlak komunikacyjny pomiędzy Bawarią a Czechami (używany już w starożytności – wszak Ohrza była znana już Celtom pod nazwą Agara), to od miejsca gdzie wypływa ona na Pogórze Rudawskie, jej brzegi od dawien dawna były gęsto zamieszkiwane. Zalanie brzegów rzeki spowodowało, że pod wodą znalazło się nie tylko kilka późnośredniowiecznych wsi, ale również relikty starszego osadnictwa. Jeden z nich – wczesnośredniowieczne cmentarzysko – wychynął z toni jeziora właśnie w efekcie suszy.

Widok na zalew oraz ekipę przy pracy (fot. Katarzyna Martewicz)

Polacy w Polákách

Prośba Petra dotyczyła pomocy w badaniach tego cmentarzyska. Po ogłoszeniu mobilizacji w Redakcji AŻ i wśród członków Studenckiego Koła Naukowego Antropologów „Juvenis” z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, w połowie września wyruszyła do Czech kilkunastoosobowa ekspedycja.

Miejsce planowanych badań znajdowało się na obrzeżach miejscowości Poláky (nomen omen), w powiecie Chomutov, a wzasadzie na gruntach zatopionej wsi Dolany – na pagórku znajdującym się na południowy zachód od jej centrum – na południowym brzegu zbiornika Nechranice. Nazwa miejscowości Poláky pochodzi ponoć od polskich osadników, którzy założyli tą wieś jeszcze w XIV wieku.

Badane przez nas cmentarzysko po raz pierwszy ujawniło się w listopadzie 2015 r., kiedy to czescy archeolodzy wykopali 48 pochówków. Artefakty znalezione w grobach wskazywały, że pochodzą one z dość krótkiego przedziału czasowego – od końca wieku XI po początek XIII stulecia. Cmentarzysko otaczały relikty tak samo datowanej osady, której mieszkańcy zajmowali się między innymi produkcją żelaza.

Tegoroczna susza spowodowała, że na brzegu wysychającego jeziora pojawiły się setki kości ludzkich. Praktycznie na powierzchni widoczne były również zarysy trumien i jam grobowych oraz szkielety wypłukane z jeziornego mułu. Na całym stanowisku zalegały też setki fragmentów wczesnośredniowiecznych naczyń ceramicznych i współczesne śmieci, jak wszechobecne ciężarki i żyłki do wędek. Susza ukazała również kolejną archeologiczną niespodziankę – relikt kamiennej budowli położonej na obrzeżach cmentarzyska.

Relikt późnoromańskiego kościoła św. Piotra w zatopionej wsi Dolany (fot. P. Konczewski)

Po co badać cmentarzysko?

Zastana sytuacja wprawiła mnie w konfuzję. Pracy było ogrom, a sił i czasu mało. Bez zbędnych deliberacji przystąpiliśmy jednak do badań pod kierownictwem archeolożki Véry Sušickiej. Okazało się, że mój sceptycyzm i w tym wypadku był nieuzasadniony. Entuzjazm naszej antropologicznej młodzieży w połączeniu z doświadczeniem starszej części czesko-polskiej grupy badaczy spowodował, że w przeciągu trzech tygodni wykopaliśmy kolejne sześćdziesiąt dwa groby. Niektóre z nich kryły po dwa-trzy pochówki. Jeden z obiektów okazał się być ossuarium zawierającym szczątki kilkudziesięciu osób.

Adepci antropologii z koła „Juvenis” czuli się na stanowisku jak ryby w wodzie. Co i rusz w ziemi pojawiały się kolejne antropologiczne cymelia. Właściwości gruntu spowodowały, że szczątki ludzkie zachowały się w doskonałym stanie. Umożliwiało to bieżącą obserwację zróżnicowania biologicznego społeczności pochowanej na badanym cmentarzysku. Także obserwację różnic w budowie anatomicznej poszczególnych osobników – w szczególności mających charakter tak zwanych paleopatologii – zmian chorobowych i anomalii rozwojowych wynikających z naszego zróżnicowania genetycznego.

Praktyka czyni mistrza. Młodzież z koła antropologów „Juvenis” przy eksploracji pochówku dwójki dzieci zmarłych około 900 lat temu (fot. P. Konczewski)

Niezwykłym była również ilość odkrywanych pochówków dziecięcych. Szczątki dzieci zachowują się znacznie rzadziej niż osób dorosłych z racji niepełnego skostnienia układu szkieletowego. Duża śmiertelność dzieci wśród lokalnej społeczności nie była oczywiście ewenementem, lecz normą czasów średniowiecza. Niemniej, wiedzieć z podręczników, a zobaczyć samemu – było to nieprzecenioną nauką dla naszej młodzieży.

Polowe obserwacje pozwalały również stwierdzić, że populacja mieszkająca w XII wieku nad Ohrzą była stosunkowo wysoka, co jest świadectwem względnie dobrych warunków życia. Żyli oni jednak krótko. Przeciętnie nie więcej niż 30-40 lat. Brak na szczątkach kostnych wyraźnych śladów długotrwałych chorób pozwala przypuszczać, że główną przyczyną ich śmierci były różnorodne infekcje powodowane przez patogeny chorobotwórcze,z którymi sobie nie radzili z racji braku odpowiednich leków.

Odnalezione przez nas szczątki ludzkie są doskonałym źródłem wiedzy o biologii populacji mieszkającej we wczesnym średniowieczu nad Ohrzą.

Czytelnik może zapytać czemu miał służyć nasz wysiłek? Odnalezione przez nas szczątki ludzkie są doskonałym źródłem wiedzy o biologii populacji mieszkającej we wczesnym średniowieczu nad Ohrzą. Bez tego typu jednostkowych obserwacji (ograniczonych do jednej populacji żyjącej w określonym miejscu i czasie) nie możemy budować szerszego obrazu naszej przeszłości biologiczno-kulturowej. Tym samym i rozumienie naszej współczesności jest ułomne, nie mówiąc już o prognozowaniu przyszłości… Temu właśnie służą tak zwane badania podstawowe. Nie od rzeczy będzie również wspomnieć, że w efekcie wytężonej pracy czesko-polskiego zespołu archeologów i antropologów na brzegu jeziora zwyczajnie przestały walać się ludzkie szczątki.

Gorączka srebra

Dodatkowym impulsem podnoszącym tempo pracy na stanowisku były artefakty odnajdywane w grobach, jak kabłączki skroniowe i pierścienie. Te skromne ozdoby słowiańskich kobiet sprzed ponad 800 lat swoją elegancją nadal wzbudzały zachwyt, szczególnie u kobiecej części ekspedycji. W naszej grupce zapanowała wręcz „gorączka srebra”, gdzie odkrywczynie i odkrywców kolejnych kabłączków rozpierała duma z racji odnalezienia następnych zabytków.

Starsi uczestnicy badań również byli niezmiernie radzi odkrywanym kabłączkom, jednak z nieco innych powodów. Ich forma w porównaniu z układem grobów na cmentarzysku i obserwowaną zmiennością ułożenia kończyn górnych u zmarłych, pozwalała wysunąć pierwsze wnioski o chronologii i rozwoju przestrzennym cmentarza. Analiza pochówków i zabytków ruchomych pozwala sądzić, że najstarsze groby założono na szczycie badanego pagórka, zaś młodsze znajdowały się na jego północno-zachodnim stoku. Potwierdziły też datowanie cmentarzyska ustalone już w roku 2015. Większość pochówków pochodziła najprawdopodobniej z wieku XII.

Po przepaskach i chustach noszonych na głowach przez Słowianki, w ich grobach pozostają kabłączki skroniowe (fot. P. Konczewski)

Układ grobów miejscami w 3-4 warstwach wskazywał, że cmentarz był użytkowany przez kilka pokoleń mieszkańców osad położonych nad rzeką Ohrzą. Badania powierzchniowe wskazywały, że w pobliżu badanego cmentarzyska znajdują się relikty kilku dalszych osad z XII w. Cmentarz zaś położony był w centrum tego niewielkiego okręgu osadniczego. Badania reliktów kamiennej budowli odkrytej na obrzeżu cmentarza wykazały, że jest ona pozostałością kościoła, powstałego zapewne pod koniec wieku XII lub na początku następnego stulecia.

Zastanawiającym był fakt, że kościół wzniesiono jakby już za cmentarzem. Analiza terenowa w porównaniu z historycznymi danymi kartograficznymi wykazały, że zarówno cmentarz, jak i kościół stały na skrzyżowaniu dróg – tylko po jego różnych stronach. Analiza archiwaliów wykazała też, że badany przez nas pagórek jeszcze kilkadziesiąt lat temu nazywano Petersfeld – Piotrowe Pole. Lokalna tradycja wskazywała, że właśnie tam znajdował się najstarszy kościół w Dolanach, pod wezwaniem św. Piotra. W centrum Dolan do czasu zatopienia wsi stał barokowy kościół św. Katarzyny. Część badaczy sądziła, że powstał on po wojnie trzydziestoletniej w miejscu zniszczonego starszego kościoła św. Piotra. Odkrycie romańskiej budowli na Piotrowym Polu wskazuje, że na jakimś etapie historii wsi nastąpiła translokacja świątyni. Kiedy miało to miejsce? Tego nie wiemy. Odpowiedź na to pytanie przyniosłyby być może badania zatopionych reliktów kościoła św. Katarzyny, a położonych na głębokości kilkunastu metrów od obecnej powierzchni jeziora i około 200 metrów na północny-wschód od cmentarzyska obecnie przez nas badanego.

Od zawsze urokliwe Czechy Zachodnie

Trzytygodniowe badania terenowe w Polákách-Dolánach pozwoliły wymienić się z czeskimi kolegami doświadczeniami naukowymi i zdobyć nowe kompetencje. Dla wielu młodszych uczestników badań był to też pierwszy kontakt z kulturą Czech – choćby z jej specyfiką biesiadowania w wiejskich gospodach. Wyprawa do Czech była też okazją do zwiedzania lokalnych atrakcji. Nie omieszkaliśmy powłóczyć się po Górach Kruszcowych za śladami średniowiecznego górnictwa i odwiedzić równie stare uzdrowisko Karlove Vary. Wszystkich zachwyciła przyroda Parku Narodowego Czeska Szwajcaria, a co bardziej dociekliwi badali tradycje i współczesność piwowarstwa w Žatcu. Pobyt zaowocował oczywiście również nawiązaniem nowych przyjaźni.

Przede wszystkim jednak efektem wyjazdu było rozpoznanie nader ważnego dla nauki stanowiska archeologicznego i uratowanie przed bezpowrotną utratą zawartych w nim informacji o społeczności mieszkającej nad brzegami Ohrzy przeszło 800 lat temu. XII wiek i początek wieku XIII to nader ciekawy czas w historii Czech i całej Europy Środkowej. Były to bowiem czasy końca tradycyjnego funkcjonowania lokalnych społeczności słowiańskich i przebudowy społeczno-gospodarczej całych krajów według wzorców zachodnioeuropejskich.

Do Czech, Śląska, Łużyc i sąsiednich krain napływali wówczas masowo obcokrajowcy – głównie Niemcy z sąsiedniej Saksonii i Bawarii, ale również np. Walonowie. W Europie Środkowej powstają wówczas miasta komunalne i wsie o ujednoliconym charakterze gospodarki agrarnej. Rozwój postępuje także poprzez wprowadzenie nowych rzemiosł, co oznaczało, że na szeroką skalę podejmowane są prace górnicze, w szczególności zakładane są kopalnie rud metali kolorowych. Chrześcijaństwo uległo wówczas umocnieniu poprzez zagęszczenie sieci kościołów parafialnych i budowę klasztorów. Ten proces przemiany udało się zaobserwować również na badanym przez nas stanowisku. Mogliśmy niejako podejrzeć koniec świata tradycyjnej kultury słowiańskiej i obserwować jego transformację do świata kultury zachodnioeuropejskiej – będącej wszak reminiscencją kultury antyku.

Nasza przygoda w zachodnich Czechach nie została definitywnie zakończona wraz z końcem tegorocznych prac w Polákách-Dolánach. Otrzymaliśmy bowiem zaproszenie do współpracy w przyszłych latach. Czekają nas prace terenowe na dalszych stanowiskach archeologicznych oraz badania gabinetowe zabytków już odnalezionych. O ich przebiegu i wynikach nie omieszkamy poinformować Czytelników AŻ.

Redaktor naukowy AŻ | Oficjalna strona

Archeolog, nauczyciel akademicki, redaktor naukowy „Archeologii Żywej”. Pracuje na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Jego zainteresowania naukowe oscylują wokół archeologii historycznej oraz wykorzystania archeologii w naukach przyrodniczych i kryminalistyce. Miłośnik niespiesznych podróży.

CZY TEŻ W DZIECIŃSTWIE CHCIAŁEŚ BYĆ ARCHEOLOGIEM?

My od zawsze! Cześć, ARCHEOLOGIA ŻYWA to mały zespół osób kochających odkrywanie i pisanie o przeszłości. Czujemy jednak, że wciąż zna ją zbyt mało osób. Pytanie, czy chcesz nam pomóc w promocji naszej historii?

Dodaj komentarz

css.php