Mazury kojarzone są głównie z lasami i jeziorami, co niejako automatycznie otwiera konkretny wachlarz zajęć i aktywności, które można tamże uprawiać. Okazuje się jednak, że piechurzy i cykliści eksplorujący tę piękną krainę – oprócz spokoju, ciszy, kontaktu z naturą czy grzybów – mogą (przy odrobinie szczęścia!) znaleźć skryte w lesie miejsca pracy archeologów związane m.in. ze starożytnymi Bałtami.
(Poniższy tekst bierze udział w konkursie na „Artykuł miesiąca z nagrodą Cellfastu“)
Aby zwiększyć swoje szanse na to doświadczenie, należy (w odpowiednim momencie) udać się do Puszczy Boreckiej – skrawka pierwotnego lasu, który stał się doskonałą kapsułą czasu, pieczętującą okruchy odległej przeszłości! Od 2023 roku Fundacja Terra Desolata1Nie jesteśmy na tym terenie pierwszymi badaczami. Puszcza Borecka znalazła się w orbicie zainteresowań zarówno niemieckich badaczy przed 1939 r., jak i polskich archeologów powojennych. we współpracy z Wydziałem Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego ostrożnie, lecz konsekwentnie zrywa te pieczęcie, tak aby lepiej zrozumieć społeczności, które zasiedlały ten teren od ok. początku naszej ery do mniej więcej końca XIII w.
Ziemie Bałtów
W starożytności była to ekumena ludów bałtyjskich. Określenie „Bałtowie” ukuli XIX-wieczni lingwiści, którzy w ten sposób wyróżnili społeczności odrębne od Germanów i Słowian. Jak dawni mieszkańcy Mazur Wschodnich nazywali samych siebie? Nie wiemy. W skąpych źródłach historycznych dotyczących południowo-wschodnich pobrzeży Bałtyku, zapisanych ręką rzymskich (a ponad 1000 lat później m.in. krzyżackich) kronikarzy pojawiają się nazwy nadane Bałtom przez plemiona sąsiednie. Do naszych czasów przetrwały nieliczne informacje dotyczące ich zwyczajów oraz mentalności.
Starożytni Bałtowie mieszkali m.in. na terenach bursztynonośnych, jednak nie przywiązywali wagi do tej kopalnej żywicy. Co więcej, mieli ze zdziwieniem przyjmować za nią zapłatę. Czy zatem możliwe jest, że na rubieżach ówczesnego świata mieszkały średnio rozgarnięte, nieżyciowe i naiwne plemiona, które za bezcen oddawały bursztyn tak pożądany i ceniony na południu, w Imperium? Nic bardziej mylnego! W Puszczy Boreckiej, niczym w soczewce, skupiają się świadectwa lokalnej produkcji metalurgicznej i garncarskiej, kontaktów wewnętrznych, lecz także międzyregionalnych – włączając w to egzotyczne rewiry na południe od Dunaju czy odległy Półwysep Krymski.
Realizacja projektu pn. „Rozpoznanie, opracowanie i upowszechnienie wiedzy o zamierzchłym dziedzictwie Puszczy Boreckiej” to spełnienie archeologicznego marzenia! Teraz mamy szansę zbliżyć się do dawnych mieszkańców Mazur Wschodnich bardziej niż kiedykolwiek! Konsekwentnie przeprowadzane badania powierzchniowe pozwalają lokalizować nowe stanowiska archeologiczne – związane z dwoma głównymi aspektami życia: doczesnym (osady) oraz wiecznym (cmentarzyska).




Cmentarzyska w puszczy
Bałtowie nekropole zakładali na wyniesieniach, nieopodal wody. Swoich zmarłych palili na stosach, a prochy zsypywali uprzednio do glinianych naczyń lub bezpośrednio do wykopanej w ziemi jamy grobowej. Dla części zmarłych budowano kamienno-ziemne kopce – kurhany, gdzie szczątki zmarłych umieszczano pod centralną częścią nasypu, a z czasem również w nasypie. Część zmarłych miała mniej okazałe nagrobki składające się z jednego lub kilku kamieni. Niektóre pochówki nie zostały trwale oznaczone na powierzchni. Być może pamięć o nich odeszła wraz z ostatnimi potomkami? Taki scenariusz nie jest wykluczony. Analizy antropologiczne wykazały, że w jednym z odkrytych przez nas grobów spalone uprzednio kości włożono do urny nieprzypadkowo: na dnie znajdowały się kości długie (czyli kości kończyn), a w górnej części fragmenty czaszki. Możliwe jest zatem, że widzimy jedynie efekt finalny rozbudowanego rytuału pogrzebowego, który bezpowrotnie zniknął w mgłach przeszłości.
Z puszczańskich cmentarzysk znamy również konstrukcje, które nie są nagrobkami. Dobrym przykładem jest okrąg z kamieni, bezpośrednio pod którym znajdował się prostokątny bruk, a na jego skraju – naczynie. Naczynie, w którym nie było kości. Pochówek symboliczny? A może świadectwo nieokreślonej bliżej ofiary złożonej Wielkiej Matce, którą czcić mieli Bałtowie? Odkryty garnek oddamy do specjalistycznych analiz z wykorzystaniem chromatografii. Jest to kluczowa metoda analizy chemicznej, która pozwala na uchwycenie i zidentyfikowanie wyjątkowo odpornych na upływ czasu związków – lipidów, czyli tłuszczy. Co prawda, wynikiem nie będzie przepis na potrawę gotowaną lub przechowywaną w danym naczyniu, jednak ustalić można pochodzenie (zwierzęce lub roślinne) używanych tłuszczy, niekiedy z dokładnością do gatunku.
Na innym z cmentarzysk puszczańskich odnaleziono pozostałości naczynia, które nie było urną z prochami. Analizy chromatograficzne ujawniły w jego wnętrzu ślady kannabinoidów. Garnek mógł zatem służyć do przetwarzania lub przechowywania produktów pochodzących z konopi. Odpowiedź na pytanie o przeznaczenie tego naczynia i jego zawartości pozostanie jednak w sferze fantastyki naukowej. Niemniej może być to ciekawe intelektualne ćwiczenie do samodzielnego wykonania.
Mamy zatem kolejne dowody na złożoność i różnorodność obrzędów pogrzebowych oraz nieznane gusła. Wszak „trudno nie wierzyć w nic”. Śpiewana przez zespół „Raz, Dwa, Trzy” fraza jest bardziej ponadczasowa niż można by przypuszczać. Okruchy przeszłości zamknięte w przestrzeni cmentarnej są świadectwem sytuacji wyjątkowych – przejścia zmarłych z ziemskiego padołu do życia po życiu.



Jak jednak było na co dzień?
Starożytni Bałtowie żyli w osadach, które nie posiadały fortyfikacji ziemnych (fos, wałów). Oczywiście nie można wykluczyć lekkich płotów. Wydaje się zatem, że w pierwszych wiekach po Chrystusie sytuacja społeczna była stabilna, a ludzie czuli się na tyle bezpiecznie, że nie potrzebowali osiedli obronnych – grodzisk. Zmieni to wczesnośredniowieczna rzeczywistość, jednak wydarzy się to dopiero za kilkaset lat. Na terenie osiedli odnaleźliśmy relikty konstrukcji pełniących różne funkcje: jamy śmietniskowej, śladów po budynku, prawdopodobnie z paleniskiem umieszczonym w narożniku, pozostałości być może pieca służącego do wypału, a może wędzarni? Mamy nadzieję, że nauki biologiczne, fizyczne i chemiczne pomogą nam w odpowiedzi na te pytania. Łatwiejszymi do identyfikacji są ślady świadczące o produkcji żelaza i półprodukty wykonane ze stopów miedzi, przygotowane prawdopodobnie do produkcji ozdób. Bałtowie nosili zdobne i różnorodne zapinki do ubrania. Znamy też bransolety różnych form, elementy psa, pierścionki, paciorki. Dość często trafiają się również narzędzia – głównie noże, rzadziej broń i przedmioty związane z jeździectwem (przede wszystkim ostrogi).
Ze wstępnych ustaleń wynika, że osiedla były rozplanowane w sposób przemyślany – mieszkano z dala od miejsca, gdzie np. płonął ogień niezbędny do wytopu żelaza. Niemniej starożytny świat nie był wolny od pożarów. W jednym z odkrytych śmietników odnaleźliśmy kilkadziesiąt kg polepy (gliny wymieszanej z piaskiem lub żwirem oraz organiczną sieczką), która była zewnętrznym pokryciem drewnianego budynku. Polepa była wypalona, co sugeruje, że znajdująca się pod nią konstrukcja drewniana spłonęła. Wśród polepy znaleźliśmy również około 20 ciężarków tkackich, co pozwala domniemywać, że w pożarze ucierpiał również warsztat tkacki.
Analizy archeobotaniczne i archeozoologiczne pozwalają powiedzieć kilka słów o dawnej diecie. Odnajdowane kości świni, kozy lub owcy oraz bydła z jednej strony nie wywołują konieczności zbierania żuchwy z podłogi, z drugiej jednak czynią preferencje (i możliwości) starożytnych zaskakująco podobnymi do nas, mięsożernych. Analogicznie: ziarna prosa, jęczmienia, pszenicy, żyta, grochu, bobu, a nawet komosy obecne w diecie ludów bałtyjskich mogłyby być atrakcyjne również dla współczesnych jaroszy.
Tacy sami, mimo że prawie dwa tysiąclecia między nami?
Nas i starożytnych różnią głównie czasy, w których przyszło nam żyć. Oni nie mieli szans wiedzieć o naszym istnieniu, my natomiast mamy możliwość choć trochę zbliżyć się do nich. Być może poznając naszych odległych poprzedników, odkryjemy coś nowego o nas samych? Wierzymy, że poznanie i zrozumienie nawet najbardziej odległej przeszłości przyczyni się nie tylko do przyrostu wiedzy, lecz także będzie wywoływać dumę mieszkańców Mazur i wzbudzać ciekawość turystów.
* * *
Projekt „Prapuszcza” finansowany jest ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach programu „Nauka dla Społeczeństwa II”.

Przypisy
- 1Nie jesteśmy na tym terenie pierwszymi badaczami. Puszcza Borecka znalazła się w orbicie zainteresowań zarówno niemieckich badaczy przed 1939 r., jak i polskich archeologów powojennych.
Archeolog, zajmuje się archeologią Polski północno-wschodniej, w szczególności okresu od przełomu er do wczesnego średniowiecza, oraz popularyzacją wiedzy o przeszłym dziedzictwie, prezes Fundacji Terra Desolata.