Jest połowa lat 90. XX wieku a Instytut Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego nadal tkwi w starych, parterowych barakach przy ul. Żwirki i Wigury, używanych w PRL-u przez Studium Wojskowe. Ściany z dykty emitują nieprzyjemną woń środków grzybobójczych. Od pięciu lat mamy już III RP. Archeologia cieszy się ogromnym zainteresowaniem kolejnych roczników studentów, jednak jednocześnie kolega za ścianą często nie wie o odkryciach badaczy pracujących w sąsiednich pokojach.
A zajmują się oni wszystkimi okresami pradziejów w Polsce, Europie, na Bliskim i Środkowym Wschodzie, w Afryce i Ameryce Łacińskiej. To kulturowa Wieża Babel, tygiel znakomitych odkryć! Ale na ich publikacje trzeba czekać zwykle kilka lub kilkanaście lat, a gdy w końcu się ukażą, to w niewielkich, naukowych wydawnictwach i języku zrozumiałym tylko dla specjalistów.
W nowej rzeczywistości
Tymczasem zmiana systemu politycznego oznaczała zniesienie cenzury więc można już było publikować na własną odpowiedzialność, dla szerokiej publiczności i poruszać tematy tabu. Jednym z nich było powszechne przekonanie o słowiańskich budowniczych Biskupina. Jako naukowy pewnik – funkcjonowało wówczas w zbiorowej świadomości Polaków. A kim był Mieszko I – twórca naszego państwa? Archeolodzy i historycy zaczęli wspólnie dyskutować o jego tożsamości, dotąd publicznie niekwestionowanej. W końcu na nowo można też było podjąć rozmowy o problemie pochodzenia Słowian, który sam w sobie jest tematem rzeką. Rozwiązanie tak frapujących zagadek umożliwiały tylko nowe źródła archeologiczne, bo historycy raczej nie mogli liczyć na odkrycie kolejnego Dagome iudex. To były tematy, które czekały na upowszechnienie!
Równocześnie w III RP badacze zaczęli doceniać znaczenie popularyzacji wyników swoich prac. Było to odwrócenie o 180 stopni zwyczaju jej ignorowania przez środowiska naukowe w czasach PRL. Wyjątkiem był tu profesor Kazimierz Michałowski, który doceniał znaczenie popularyzacji. Z wielką swadą, erudycją i kulturą języka polskiego występował w programach radiowych i telewizyjnych, opowiadając o swoich archeologicznych fascynacjach.
W nowej rzeczywistości gospodarki rynkowej promocja mogła pomóc w zdobywaniu niezbędnych środków z różnych źródeł. Należało jednak przekonać nowych decydentów i sponsorów do swoich pomysłów. Dobrze więc byłoby pokazać wyniki prac w przystępnym wydaniu, zawierającym najnowsze osiągnięcia, podane w atrakcyjnej szacie graficznej. Na wolnym już rynku wydawniczym nie było popularnonaukowego periodyku, który obejmowałby wszystkie główne nurty: archeologię pradziejową, średniowieczną, śródziemnomorską i numizmatykę. A zapotrzebowanie było ogromne! Świadczyły o tym chociażby tłumy przyjeżdżające na festyny z pokazami archeologii eksperymentalnej w Biskupinie.
Okoliczności sprzyjały, więc po konsultacji z moją żoną i z Alkiem Bursche, twórcą pierwszych biskupińskich festynów, postanowiłem zaryzykować. W Bibliotece Narodowej zarejestrowałem nr ISSN dla nowego periodyku, a w znajomej drukarni zaciągnąłem dług na pierwsze numery. Materiały do artykułów zbierałem wśród znakomitych badaczy, którzy chętnie dzielili się swoimi odkryciami ufając, że Archeologia Żywa zapewni wysoką jakość merytoryczną, edytorską oraz szybki druk i dystrybucję na cały kraj. Wywiady, pisanie artykułów i poznawanie tajników pracy wydawcy, redaktora naczelnego i animatora całkowicie nowego przedsięwzięcia biznesowego, to był mój żywioł. Projekty graficzne robił w swoim mieszkaniu Jarema Uziębło brat koleżanki antropolożki – Angeliki Uziębło-Schulty, która wspólnie ze mną zajmowała się pozyskiwaniem i korektą tekstów. Pełniła funkcję sekretarza redakcji i mojego zastępcy – społecznie! I tak to się zaczęło.
Pierwszy numer Archeologii Żywej
Pierwszy zeszyt ukazał się w 1996 roku pod patronatem Rektora Uniwersytetu Warszawskiego. Zawierał nie tylko rozwinięcia tematów tabu, które wymieniłem wcześniej, ale też relacje z wydarzeń naukowych w kraju i na świecie, serię numizmatyczną, recenzje książek popularnonaukowych, studiów i opracowań, filmów edukacyjnych. Wychodziliśmy z założenia, że tylko nieliczni szczęśliwcy mają bezpośredni dostęp do informacji z pierwszej ręki zatem Archeologia Żywa powinna być pomostem między szeroką rzeszą czytelników i przypadkowych obserwatorów, a dość hermetycznym światem naukowym.
Wspomnianymi nielicznymi byli bowiem głównie studenci uczestniczący w praktykach terenowych i mieszkańcy miejscowości, w których prowadzono badania wykopaliskowe. Zdarzało mi się uczestniczyć w sytuacjach, których puenta niekiedy zaskakiwała obie strony. Podczas badań grobów niszowych kultury ceramiki sznurowej, w jednym z pochówków odkryto narzędzia wykonane z krzemienia i kamienny topór. Najstarszy mieszkaniec wioski obserwując to odkrycie, zapytał kierującego pracą archeologa o wiek właśnie wydobywanych przedmiotów. Uzyskawszy fachową odpowiedź, że zabytki pochodzą z II. tysiąclecia przed Chrystusem westchnął: „Ach! To jeszcze za Boga Ojca!”.
Promocja, promocja i jeszcze raz promocja
Wprowadzenie nowego tytułu na rynek wydawniczy wymagało dużego zaangażowania także w działania marketingowe. Promowaliśmy nasze wydawnictwo podczas wydarzeń kulturalnych o charakterze edukacyjnym, takich jak festyny archeologiczne i Pikniki Naukowe Polskiego Radia, z których kilkanaście lat później wyrosło Centrum Nauki Kopernik. TVP w cyklu Przez lądy i morza wyemitowała program zatytułowany Megality – śladami największych tajemnic świata, którego temat był medialną reakcją na artykuł Angeliki opublikowany w Archeologii Żywej.
Promocję w środowisku naukowym miała zapewnić wydawnictwu, zgłoszona przez Bogdana Żurawskiego, inicjatywa wręczania corocznej nagrody Złotej Łopaty za najciekawsze odkrycia polskich archeologów w kraju i na świecie. Statuetki powlekane galwanizowanym złotem wykonała zaprzyjaźniona firma NECO Plexi Design. Odbyły się dwie edycje (w latach 2000 i 2001) pod patronatem Rektora Uniwersytetu Warszawskiego, Generalnego Konserwatora Zabytków, Fundacji im. Kazimierza Michałowskiego i patronatem medialnym dziennika Rzeczpospolita, The Varsaw Voice, Polskiego Radia, uświetnione koncertami w Filharmonii Narodowej w Warszawie.
Dużą akcją promocyjną była realizacja, wspólnie z Ośrodkiem Kultury Ochoty, kręgu megalitów, który zaproponowałem by uchronić Pole Mokotowskie przed zabudową. A jednocześnie promować Archeologię Żywą i wiedzę o naszych kulturowych poprzednikach na ziemiach polskich. Krąg powstał w 1999 roku z okazji Dnia Ziemi. Relację z tego wydarzenia opublikował w Wiedzy i Życiu (nr 7/1999) antropolog Karol Piasecki, który pod jednym z głazów złożył odpowiednią „ofiarę” zakładzinową. „Ofiara” okazała się jednak nieskuteczna ponieważ wkrótce interweniowali przedstawiciele Agencji Mienia Wojskowego argumentując, że krąg zajmuje część działki należącej do Wojska Polskiego i domagali się jego usunięcia. A 12 głazów i stela centralna ważyły łącznie zapewne około 30 ton! Krąg został jednak szczęśliwie przeniesiony w roku 2000 przed wejście do Biblioteki Narodowej w Warszawie, gdzie stoi do dziś promując nasze dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze, a przy okazji także Archeologię Żywą.
Wobec wielu nowych wyzwań powoli ograniczałem obowiązki adiunkta w Instytucie Archeologii UW, gdzie znajdowała się moja jednoosobowa redakcja. Po pięciu latach od ukazania się pierwszego numeru nie byłem w stanie pokryć kosztów sprzedaży, więc Archeologia Żywa znalazła nowego wydawcę, ale to już inna historia.
W przededniu 25 rocznicy wydania pierwszego numeru Archeologii Żywej składam najlepsze życzenia obecnym wydawcom i Czytelnikom, wraz z podziękowaniami dla wszystkich entuzjastów archeologii, dzięki którym tę inicjatywę wydawniczą udało się zrealizować i jest ona kontynuowana przez kolejne pokolenie dla popularyzacji wiedzy o naszym wspólnym dziedzictwie.
Badacz terenowy, autor kilkudziesięciu artykułów naukowych i popularnonaukowych, pracownik dydaktyczno-naukowy Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego w latach 1981-2001, założyciel i pierwszy wydawca "Archeologii Żywej", współtwórca Centrum Nauki Kopernik, gdzie obecnie pracuje.