Sakramentarz tyniecki był dziełem wyjątkowym. I jak każde wyjątkowe i szanujące się dzieło potrzebował odpowiedniego miejsca, by móc w nim przebywać. Nie mógł przecież leżeć i starzeć się byle gdzie.
Przydałby się się jakiś kawał kamienia i cegły, leżące najlepiej nad wijącą się w okolicy rzeką, aby można było cieszyć okładkę widokiem łąk, lasów i dzikiego ptactwa.
W 1044 roku, według Jana Długosza, powstaje „kawał kamienia i cegły” z fundacji Kazimierza Odnowiciela. Na wapiennym Wzgórzu Klasztornym nad Wisłą ufundowane zostaje opactwo w Tyńcu.
Sam początek opactwa ginie nie tylko w mrokach historii ale również w mrokach interpretacji źródeł, badań, hipotez i domysłów. Niby 1044, ale może nie do końca? Może jednak Bolesław Chrobry? A może Bolesław tyle, że ten bardziej Śmiały? I którą Judytą, była Judyta z dokumentu legata Idziego?
Sakramentarz zna pewnie prawdę, ale skubaniec do dziś nie pisnął słówka. Jeszcze wówczas nie istniał, ale miejsce to już na zawsze zostało splecione z jego losami. Pierwszym opatem utworzonego opactwa benedyktynów został niejaki Aaron, którego to podejrzewa się czasem o sprowadzenie sakramentarza nad Wisłę.
Sprowadził czy nie, został pierwszym opatem najstarszego dziś klasztoru benedyktyńskiego w Polsce i jednego z najważniejszych miejsc związanych z działalnością religijną i polityczną naszego kraju. Kawał historii przewalił się przez te mury.
A mury to są nie byle jakie. Stały w pobliżu granicy i blisko stolicy. Położenie to wielokrotnie czyniło z Tyńca przedmiot sporów. Było to przecież wspaniałe miejsce obronne. Można było zabrać swojego wroga na mury zamku i pokazać mu wspaniałe dzieło natury, zbratać się z nim, porozmawiać o przemijaniu i sensie życia, a następnie w pełnej zgodzie udać się spożyć wspólnie uwarzone przez benedyktynów piwo. Inne skuteczne sposoby obrony były powiązane z narzędziami typu miecz, łuk lub włócznia. Środki przymusu bezpośredniego miały wówczas większe powodzenie. Czasem próbowano bronić się słowem ale miało wtedy słaby zasięg.
Żadna z tych strategii obronnych nie sprawdziła się w 1259 roku, kiedy to klasztor zniszczyli Tatarzy. Natomiast, spalenie klasztoru w 1306 roku przez biskupa Jana Muskatę, można chyba nazwać robieniem kupy do własnego gniazda. Nawet jeśli wróble popierają twojego przeciwnika politycznego, w tym przypadku Władysława Łokietka, to nie pali się im gniazd.
Tyniec to nie tylko pomnik historii ale również, mimo fragmentarycznego zachowania, wspaniały przykład architektury romańskiej w Polsce. Trzymany w Tyńcu sakramentarz miał również nie byle jakich sąsiadów. Złoty kielich podróżny i patena z grobu nr 8 z poł. XI w., fragmenty pastorałów z kości słoniowej z XI w. czy piętnastowieczne kielichy opatów Macieja i Andrzeja to tylko kilka przykładów niesamowitości, które można tam było kiedyś zobaczyć.
Literatura:
- Derwich M., 1995. Rola Tyńca w rozwoju monastycyzmu benedyktyńskiego w Polsce. [w:] K. Żurowska (red.), Benedyktyni tynieccy w średniowieczu : materiały z sesji naukowej, Wawel – Tyniec 13-15 października 1994. Kraków: Tyniec, s. 99–120.
- Kamińska M., 2014. Aktualny stan badań i nowe koncepcje interpretacyjne romańskiego Tyńca. [w:] J. M. Małecki (red.), Kraków romański – materiały sesji naukowej. Kraków.
- Labuda G., 1994. Szkice historyczne XI wieku: początki klasztoru Benedyktynów w Tyńcu. „Studia Źródłoznawcze”, 35, s.23–64.
Średniowiecze i historia. Historia i średniowiecze. Czasem na poważnie, czasem z przymrużeniem oka, ale zawsze trzymając się naukowych kanonów. Bawimy się słowem i uwalniamy historię!