367 m.n.p.m, nieco ponad 60 km od Łysej Góry w Górach Świętokrzyskich znajduje się niewielkie wzniesienie nazywane Górą Dobrzeszowską. Przez szczyt przechodzi niebieski szlak turystyczny, a sama góra należy do rezerwatu przyrody o tej samej nazwie. W zasadzie nie było by w niej nic ciekawego gdyby nie fakt, że… nic na niej nie znaleziono. No prawie nic.
To co rzuca się w oczy na szczycie góry to kamienne wały. Podobne do tych na Łysej Górze czy na Ślęży. Eligia Gąssowska w połowie lat siedemdziesiątych XX wieku przeprowadziła na górze badania. Znalazła prawie nic. Kilka ułamków ceramiki i trochę śladów spalenizny. Z badań Eligii nie wszystko zostało opublikowane, nie ma więc zdjęć ceramiki, nie ma rysunku odnalezionej podobno figurki. Nie dziwi więc niechęć archeologów i historyków to wyciągania daleko idących wniosków.
Niewielkie fragmenty znalezionej ceramiki („dość późny horyzont ceramiki praskiej”) pozwoliły datować to miejsce na VIII/IX wiek. Najpopularniejszą hipotezą jest ta o kultowym charakterze tego miejsca. Niestety nie ma na to żadnych niezbitych dowodów. Dziś na miejscu możemy zobaczyć 3 kamienne wały (mają wysokość do 1,6m), które niemal idealnie otaczają szczyt góry. Od strony zachodniej do wnętrza kręgów prowadzą kamienne stopnie. Wśród zalegających kamieni jest kilka charakterystycznych, które określone zostały jako kamień ofiarny, kamień centralny i kamienie które zamykały całe założenie. Jeden z nich, wyjątkowo wysoki, miał być przewróconym menhirem. Między wałami odnaleziono grubą ponad 3 metrową warstwę spalenizny – znak palenia w tym miejscu ognisk. Komu je palono? Czy i komu składano tam ofiary? Nie wiadomo.
Nasuwa się pytanie dlaczego prawie nic nie znaleziono. Bytność człowieka w danym miejscu zazwyczaj pozostawia sporo śladów. Eligia wysnuła hipotezę, że miejsce to było szczególne, nie dla każdego dostępne. Być może podobnie jak w świątyni Świętowita w Arkonie kapłan przebywający w świętym miejscu „ilekroć miał oddech wciągnąć lub wypuścić, tylekroć biegał do drzwi”. Czyli w uproszczeniu miejsce było tak święte, że tylko wybrani mogli w nim przebywać i to w określonych warunkach. Nikt więc niczego tam nie zgubił.
Wspomnieć należy również o krytykach. Dariusz Andrzej Sikorski zwraca uwagę, że nie możemy mówić w tym miejscu o wczesnosłowiańskiej świątyni. Materiał badawczy jest znikomy, brak szczegółów na temat jego odkrycia, jego datowanie w obliczu ówczesnej technologii niepewne. Wyniki badań to w zasadzie ogólnikowe sprawozdanie. Pozostają nam tylko kamienie. Może one przemówią?
Literatura
- Kolczyński J., 2004. W poszukiwaniu symboliki pustki, ciemności i milczenia. „Etnografia Polska”, XLVII.
- Makiewicz T., Prinke A., 1980. Teoretyczne możliwości identyfikacji miejsc sakralnych. „Przegląd Archeologiczny”, 28.
- Sikorski D.A., 2007. Świątynie pogańskich Słowian czyli o tym jak je stworzono. „Acta Universitatis Wratislaviensis”, 3049.
Średniowiecze i historia. Historia i średniowiecze. Czasem na poważnie, czasem z przymrużeniem oka, ale zawsze trzymając się naukowych kanonów. Bawimy się słowem i uwalniamy historię!