Do niedawna archeolodzy omijali lasy z racji, że szata roślinna utrudnia ich penetracje w poszukiwaniu dziedzictwa archeologicznego. Zmianę w tym względzie przyniosło wypracowanie nowych metod badań nieinwazyjnych i interdyscyplinarnych. Okazało się, że polskie lasy to istny baśniowy Sezam, kryjący naukowe skarby naszej przeszłości. Jednym z kompleksów leśnych penetrowanych w ostatnich latach przez badaczy są Bory Dolnośląskie.
Kiedy pięć lat temu zaczynaliśmy w Katedrze Antropologii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu interdyscyplinarne badania nad dziedzictwem przyrodniczym i kulturowym zanikłej wsi Prędocice (realizowane pod patronatem AŻ), położonej na zachodnim skraju Borów Dolnośląskich, nie sądziłem, że w kolejnych latach nasze prace obejmą szeroko dalsze połacie lasów. Z początkowej penetracji zachodniej części leśnictwa Toporów w nadleśnictwie Ruszów, ruszyliśmy w głąb tego nadleśnictwa, a także do nadleśnictw: Pieńsk (oba nadleśnictwa podlegają Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu), Wymiarki, Żagań i Świętoszów (podległe Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze).
Spis treści
Co spowodowało naszą naukową ekspansję na zachodnią partię Borów Dolnośląskich? Przyczyn było wiele. Najważniejsza z nich była taka, że lasy co i rusz odkrywały przed nami nieznany świat ludzi zamieszkujących je od mezolitu po współczesność. Mieliśmy okazję śledzić relacje dawnych społeczności ze środowiskiem, a także poznawać ich biologię oraz kulturę i zachowania społeczne. Wszystko to kryły Bory Dolnośląskie – jeden z największych w Europie Środkowej kompleksów leśnych.
Jak archeologiczne wampiry
Początki naszych badań w Borach Dolnośląskich wcale nie były łatwe. Aplikując w Narodowym Centrum Nauki o fundusze na realizację projektu „Mieszkańcy, kultura i środowisko Górnych Łużyc na przykładzie badań mikroregionu osadniczego Tormersdorf-Toporów” założyliśmy, że będzie on miał charakter interdyscyplinarny – zarówno co do celów jak i metod badań, i że owa interdyscyplinarność znajdzie odzwierciedlenie w składzie zespołu badawczego, złożonego z archeologów, antropologów, botanika i zoologa. Założenia te znalazły uznanie u recenzentów, co poskutkowało przyznaniem środków finansowych na badania. W praktyce okazało się, że sprawa nie była taka prosta. Zwyczajnie brakowało nam doświadczenia w badaniach lasów. Większość z archeologów zaangażowanych w projekt dotychczas przeważnie zajmowało się archeologią obszarów rolniczych lub zurbanizowanych. Musieliśmy nauczyć się modyfikować stosowane metody badawcze do środowiska lasu.
Szczególnie przydatność prospekcji lotniczej w badaniach obszarów leśnych budziła nasze wątpliwości. Okazało się, że niesłusznie. Trzeba było tylko zmienić pespektywę badawczą z obserwacji powierzchni ziemi, na obserwację… szaty roślinnej. Tak jest! Współczesne lasy Borów Dolnośląskich to w przewadze tzw. bory świeże, złożone głównie z drzewostanów sosnowych. W ich obrębie gdzieniegdzie zachowały się relikty pierwotnych borów mieszanych, a także drzewostany złożone głównie z drzew liściastych. Zarówno bory mieszane jak i lasy liściaste, np. dąbrowy, porastają grunty o lepszych warunkach glebowych, które jak się okazało w przeszłości były wielokrotnie użytkowane przez ludzi. Obserwowane w trakcie prospekcji lotniczej skupisk drzew liściastych naprowadzały nas na miejsca, które okazywały się być dawnymi ludzkimi siedliskami.
Trzeba dodać, że praktycznie zawsze były to połacie lasu w pobliżu cieków wodnych, często współcześnie już zanikłych. W wyszukiwaniu zanikłych cieków wodnych przydatne okazały się numeryczne modele terenu (NMT), sporządzone w oparciu o wyniki lotniczego skanowania laserowego (Airborne Laser Scanning, ALS). Wypatrywaliśmy na nich zagłębień terenowych, którymi dawniej płynęły strumienie i tych pozostałych po źródłach. W trakcie dalszych badań terenowych okazywało się, że w środowisku lasu te zanikłe strumienie czy źródła odznaczają się obecnością odmiennej szaty roślinnej od ich otoczenia w warstwie podszytu – np. poprzez obecność kęp czeremchy. W jednym przypadku czeremcha „pokazała” dokładną granicę… cmentarzyska kultury łużyckiej z przełomu epok brązu i żelaza. Roślina ta porastała dolinkę zanikłego strumienia, gdzie po obu krawędziach dolinki istniało cmentarzysko ciałopalne. Zależność powyższą uświadomiło nam dopiero wykonanie kilku nietrafionych sondaży wykonanych wśród czeremch, gdzie nie natrafiliśmy na żadne pochówki, a zaczynały się one tuż poza skupiskiem tych roślin.
Z czasem nabyte doświadczenie doprowadziło nas do zmiany perspektywy badawczej. Przestaliśmy koncentrować się na odszukiwaniu ewidentnych śladów pobytu ludzi – bo to prowadziło do odkrywania głównie reliktów bliskiej przeszłości, tzn. z późnego średniowiecza i nowożytności. Skoncentrowaliśmy się na wyszukiwaniu miejsc, które potencjalnie mogły być wykorzystane przez ludzi z uwagi na sprzyjające temu uwarunkowania ekologiczne. Wyszukiwanie takich nisz ekologicznych wymagało większego zwrócenia się ku doświadczeniom i metodom badawczym nauk przyrodniczych i nauk o ziemi, jak: geomorfologia i gleboznawstwo leśne, geografia, botanika i wiele innych. Czytelnik może zapytać w tej chwili, czy aby na pewno to jest jeszcze archeologia?
Archeologia bywa niekiedy nazywana nieco złośliwie nauką wampiryczną, która „wysysa” z innych nauk ich doświadczenia i metody przydatne do realizacji własnych celów – czyli poznania przeszłości społeczno-kulturowej ludzi w oparciu o materialne dziedzictwo tejże przeszłości. Tak właśnie postępujemy w przypadku badań w Borach Dolnośląskich. Niczym archeologiczne wampiry, zajęliśmy się w znacznej mierze badaniami przyrody (zarówno nieożywionej, jak i żywej) tego kompleksu lasów, celem uchwycenia zmian dokonanych w przeszłości przez ludzi.
Nie czyniliśmy tego oczywiście samodzielnie – nie posiadając ku temu najczęściej stosownych kompetencji, a w ścisłej współpracy z przyrodnikami i leśnikami. Nie oznaczało to odejścia od bardziej tradycyjnej realizacji badań archeologicznych poprzez wykorzystanie doświadczeń nauk humanistycznych, jak historia. Wręcz przeciwnie – i w tym względzie staraliśmy się poszerzyć perspektywę badawczą przez wprowadzenie ankietyzacji mieszkańców regionu badań na temat ich wiedzy o dziedzictwie archeologicznym – czyli o badania socjologiczne. Wszystko to służyło możliwie szerokiemu zdobyciu wiedzy o przeszłości społeczności ludzkich zamieszkujących dawniej puszcze.
Terra incognita
Czy taka strategia badawcza przyniosła oczekiwane efekty? W moim przekonaniu tak. Najlepszym tego przykładem jest kompleks dwunastu stanowisk archeologicznych zlokalizowanych po wschodniej stronie granicznej Nysy Łużyckiej. Badania realizowane na 8-kilometrowym odcinku rzeki ujawniły istnienie bogatego, a prawie dotychczas nieznanego dziedzictwa archeologicznego. Były to relikty obozowisk mezolitycznych (najstarsze datowane radiowęglowo na ok. 9500 lat temu), domniemany pochówek ciałopalny z mezolitu, pozostałości osadnictwa eneolitycznej kultury pucharów sznurowych oraz relikty osad i cmentarzysk ciałopalnych kultury łużyckiej (funkcjonujących w młodszych fazach epoki brązu i wczesnej epoce żelaza), a także osady mieszkalnej i osady hutniczej kultury luboszyckiej ze schyłku starożytności ( datowanych na II-III w.).
Za najciekawszy efekt naszych prac nad Nysą Łużycką należy chyba uznać rozpoznanie dwóch osad społeczności kultury ceramiki sznurowej (KCSz). To z racji, że kultura ta jest znana prawie wyłącznie dzięki badaniom pochówków. Do niedawna badacze zgodnie przyjmowali, że brak stałych osad jest świadectwem specyficznego dla tych społeczności trybu życia opartego na wędrownym pasterstwie z wykorzystaniem koni. Zmianę poglądów przynoszą odkrycia z ostatnich lat, świadczące, że i „sznurowcom” czasem nieobcy był osiadły tryb życia. Na dwóch nadrzecznych cyplach, oddalonych od siebie o około 2 km, udało się odkryć pozostałości budowli ziemiankowych, w obrębie których rozpoznaliśmy specyficzne zabytki. Były to fragmenty naczyń zdobionych motywem plastycznej listwy falistej ze szczypankami palcowymi i odciskanymi dołkami (tzw. Wellenleistentopf). Naczynia takie występowały w centralnej Europie we wczesnej fazie późnego eneolitu, i miały interregionalny, a nawet interkulturowy charakter. Znajdowane są na Pomorzu Zachodnim, Mazurach, Kujawach, w Wielkopolsce, Małopolsce, Polsce centralnej, na Dolnym Śląsku, Dolnych i Górnych Łużycach.
Skupiska drzew liściastych naprowadzały nas na miejsca, które okazywały się być dawnymi ludzkimi siedliskami (fot. P. Konczewski) Jednym z efektów badań geofizycznych w leśnictwie Toporów było odkrycie osadnictwa kultury luboszyckiej z młodszego okresu wpływów rzymskich (fot. P. Konczewski) Bór mieszany porastający wschodnią krawędź doliny Nysy Łużyckiej krył między innymi grób ciałopalny z epoki brązu (fot. P. Konczewski)
W przypadku stanowisk znad Nysy, towarzyszyły im również fragmenty pucharów zdobionych odciskiem sznura – czyli naczyń od których ukuto nazwę tej jednostki kulturowej – z racji bycia jej ewidentnym wyróżnikiem kulturowym. Odkryty nad Nysą Łużycką zespół zabytków jest charakterystyczny dla starszej fazy kultury ceramiki sznurowej (datowanej na lata 2800-2600 p.n.e.), co potwierdziły też datowania radiowęglowe. Trudno na obecnym stanie badań wysnuć jednoznaczne wnioski o skali osadnictwa KCSz nad Nysą Łużycką. Jednak, są to pierwsze sygnały świadczące, że i w eneolicie badane przez nas puszcze nie stanowiły całkowitej anekumeny.
Obecność kilkunastu stanowisk archeologicznych o chronologii pradziejowej, odkrytych na zaledwie kilku kilometrach doliny Nysy Łużyckiej, każe nam spojrzeć na tą rzekę jak na szlak komunikacyjny, którym przemieszczały się społeczności zamieszkujące Europę Środkową w ciągu całego holocenu. Nasza wiedza o tej „pradziejowej autostradzie” jest nadal daleka od zadowalającej. A jak wyglądała sytuacja z bytnością ludzi w głębi lasów?
Pustki (?)
Penetrując wnętrze zachodniej partii Borów Dolnośląskich, poza dolinami głównych rzek, co i rusz natykaliśmy się na ślady dawnej bytności ludzi. Miały one jednak inny charakter niż nad rzekami. Wzdłuż głównych rzek przecinających południkowo badane puszcze (patrząc od zachodu są to: Nysa Łużycka, Czerna Mała, Czerna Wielka, Kwisa i Bóbr) znajdujemy bowiem głównie pozostałości osad i cmentarzyska. W głębi lasów zachowały się głównie relikty eksploatacji ich ekosystemów, np.: wydobycia i przetwórstwa surowców mineralnych, przetwórstwa drewna, czy łowiectwa.
Szczególnie powszechne w Borach Dolnośląskich są pozostałości mielerzy do wypału węgla drzewnego. Mają one postać kopców o średnicy od kilku do nawet 20 m i zachowanej wysokości nie przekraczającej najczęściej 1,5 m. Ich lokalizację umożliwiała analiza NMT i badania powierzchniowe oraz geofizyczne. W przypadku tych ostatnich pozytywne efekty przyniosły zarówno badania magnetyczne, jak i geoelektryczne. Badania obiema metodami jednego z kopców, który interpretowaliśmy jako relikt nowożytnego mielerza, pozwoliły nie tylko na nieinwazyjne rozpoznanie szczegółów jego konstrukcji, ale ujawniły istnienie tuż obok reliktów dwóch starszych mielerzy, nie widocznych już w krajobrazie lasu. Dalsze badania sondażowe nie tylko pozwoliły na potwierdzenie wyników badań geofizycznych, ale przyniosły również materiał do badan dendrologicznych w postaci węgli drzewnych. Okazało się, że do wypału węgla w tym wypadku użyto głównie gałęzi sosen i w mniejszym stopniu gałęzi dębowych.
W krajobrazie Borów Dolnośląskich zachowały się tysiące reliktów mielerzy, co świadczy o skali przetwórstwa drewna na węgiel drzewny. Trzeba pamiętać, że przed upowszechnieniem się w XVIII w. pieców hutniczych opalanych węglem kamiennym, to właśnie węgiel drzewny był podstawowym paliwem w hutnictwie metali i szkła. Stąd brało się ogromne zapotrzebowanie na ten produkt.
W głębi borów natykaliśmy się również na ślady łowiectwa. Czytelnik może powiedzieć, cóż w tym niezwykłego? Wiadomo wszak, że ludzie od dawien dawna polowali na leśną zwierzynę. Dobrze, ale nam nie wystarczała tak ogólna wiedza. Chcieliśmy wiedzieć jak na przykład przebiegały relacje z wilkami, które niedawno wróciły w rejon naszych badań po prawie 200-letniej niebytności.
Z kronik wiedzieliśmy, że zwierzęta te tępiono niemiłosiernie, stosując ku temu przeróżne pułapki. Jedną z pułapek, tak zwany wilczy dół udało nam się odkryć. Dla nas samych było to odkrycie dość nieoczekiwane. Poszukując mogił pobitewnych z wojen napoleońskich natknęliśmy się na zagłębienie terenowe. Okazało się, że jest to pozostałość kwadratowej jamy o boku około 2 m i głębokości ponad 2,5 m, która w wypełnisku nic nie kryła (poza garstką nowożytnych fragmentów ceramiki).
Po co ktoś wykopał taki głęboki dół? Czemu miał służyć ten trud? Dyskusja i poszukiwanie analogii doprowadziły nas do przekonania, że najprawdopodobniej jest to właśnie relikt pułapki łowieckiej. O wilczych dołach, jako skutecznej formie odłowu wilków, niejednokrotnie wspominają dawne podręczniki łowiectwa. Znane są również liczne opisy ich wykorzystania nie zawsze zgodnego z przeznaczeniem. Do dołów wpadała inna zwierzyna, a czasem i ludzie. Znany jest choćby przypadek kobiety, która pod Budziszynem wpadła do takiego dołu, w którym siedział już wilk. Zwierzę nie uczyniło jej krzywdy, choć spędzili razem w pułapce kilka godzin. Ten i inne przypadki spowodowały, że już w XVIII w. zakazano w Saksonii kopać wilcze doły. Zresztą, od tego czasu w łowiectwie (zarówno tym legalnym, jak i kłusownictwie) coraz częściej stosowano broń palną. Elementy amunicji do broni myśliwskiej (np. tzw. breneki) to kolejna grupa zabytków odnajdywanych w lasach. Zdarzały się i o wiele starsze elementy broni, jak krzemienny grocik sercowaty (zwany tak od charakterystycznego kształtu), datowany na schyłek neolitu lub wczesną epokę brązu.
Eldorado
Pewnie każdy marzył kiedyś o odkryciu Eldorado – krainy kryjącej bajeczne skarby, z których można czerpać do woli. Dla archeologa takie miejsce może mieć zgoła inny wygląd, niż powszechne wyobrażenia. Mogą tam się kryć „skarby” naukowe – nierozpoznane dotychczas relikty przeszłości, nie koniecznie posiadające jakąkolwiek wartość materialną. W moim przypadku takim eldorado stała się opuszczona wieś Nowoszów, położona na rzeką Czerną Wielką w miejscu gdzie w średniowieczu schodziły się granice puszcz: Zgorzeleckiej, Osiecznickiej i Żagańskiej.
Przed rokiem 1366 książe świdnicko-jaworski Bolko II Mały wystawił zamek zwany w dokumentach Nuwenhuse prope Tschirne/ novo castro prope Tschirnam. Zamek zbudowano w połowie drogi pomiędzy Księstwem Jaworskim a Dolnymi Łużycami, które książe uzyskał we władanie jesienią 1364 r. Transport towarów nowym szlakiem handlowym, prowadzonym z granicy księstwa w Bolesławcu, przez Kliczków, Nowoszów i dalej do miasta Przewóz (położonego na granicy Śląska i Łużyc), pozwalał ominąć komory celne miast górnołużyckich, co przynosiło pomniejszenie ich dochodów. Stało się to przyczyną bezprecedensowego ataku na Nowoszów, który jesienią 1368 przeprowadziły wojska Związku Sześciu Miast górnołużyckich. Korzystając ze śmieci księcia Bolka II, latem tego roku mieszczanie ze Zgorzelca przekonali rajców pozostałych miast Związku, że w głębi lasów nad Czerną Wielką istnieje osiedle zamieszkałe przez rozbójników, które należy prewencyjnie zniszczyć. W efekcie ataku spalono zamek i miasteczko Nuwenhuse, wraz z karczmami i kuźnicami żelaza. Po procesie, który napastnikom wytoczyła wdowa po Bolku II, księżna Agnieszka, mieszczanie zostali zobowiązani do odbudowy osiedla. Jako pierwsze odbudowano przynoszące znaczny dochód kuźnice żelaza. Zamku zaś chyba nie odbudowano już nigdy.
Od XIX w. trwa dyskusja czy wieś Neuhaus (Nowoszów) jest tożsama z zamkiem Nuwenhuse? Przeciwko podnoszony jest argument, że nie są znane z tej miejscowości żadne ślady zamku. Jednak, na wyrysowanej przez Bartłomieja Scultetusa pod koniec XVI w. mapie Górnych Łużyc, Neuhaus oznaczony jest symbolem graficznym objaśnionym jako Arx – co możemy interpretować jako zamek/dwór. Najwyraźniej Scultetusowi była znana jakaś fortalicja w tej miejscowości, ale skala mapy nie pozwala na jej bliższą lokalizację.
Najstarszy dokładny plan Nowoszowa widnieje w atlasie Chrystiana Fryderyka von Wrede „Krieges-Carte von Schlesien” z lat 1747-1753. Na mapie Księstwa Żagańskiego widać, że miejscowość ta składała się wówczas z 45 zagród rozlokowanych po obu stronach Czernej Wielkiej. Centralna część wsi zlokalizowana była wokół wyspy na Czernej Wielkiej. U południowej krawędzi wyspy znajdował się młyn z mostem i stawem. Od południa siedlisko wsi zamykała kolejna wyspa z młynem i stawem. Taki układ przestrzenny Nowoszów zachował bez większych zmian do 1945 r., kiedy to wieś została opuszczona.
Wyspę w centrum wsi jako miejsce lokalizacji zamku wskazywał już przeszło ćwierć wieku temu historyk prof. Mateusz Goliński. Uważał on, że rozstrzygnięcie słuszności tej tezy mogą przynieść tylko wykopaliska archeologiczne. Za sprawą Pawła Zawadzkiego, archeologa i szefa fundacji „Łużyce wczoraj i dziś” w 2017 r. podjęliśmy wyzwanie. Z racji, że obszar wsi porasta gęsty las, strategia badawcza i w tym wypadku musiała opierać się głównie na prospekcji powierzchniowej i badaniach geofizycznych uzupełnionych o badania sondażowe.
W północnej części wyspy, w miejscu gdzie do 1945 r. stał nowożytny dwór, odkryliśmy nikłe relikty budowli późnośredniowiecznej, być może właśnie zamkowej. Ale Eldorado czekało na nas w części południowej wyspy. Były to pozostałości… średniowiecznego i nowożytnego hutnictwa żelaza. Zaskoczeni? Cóż, widać mamy różne wyobrażenia, czym może być Eldorado. Dla badacza zagadnień średniowiecznego i nowożytnego przemysłu, porzucona kuźnica żelaza to prawdziwy naukowy skarb. Tym bardziej cenny, że kuźnica ta powstała jeszcze w średniowieczu (może to być jedna ze wzmiankowanych w dokumentach dotyczących ataku w 1368 r.), a spalona została w 1. poł. XVII w., najprawdopodobniej podczas wojny XXX-letniej. Po tej katastrofie młyn kuźniczy przeniesiono kilkadziesiąt metrów na południe, na drugą stronę kanału młynówki. Budynek nowego młyna, przerobionego później na zbożowy, również udało nam się zlokalizować.
Relikty nowożytnego młyna w ekumenie Nowoszowa (fot. P. Konczewski) Na wyspie centralnej w siedlisku zanikłej wsi Nowoszów żerujące dziki odkryły setki zabytków archeologicznych (fot. P. Konczewski) Kafle piecowe znalezione w spalonym XVII-wiecznym domu mistrza kuźniczego wskazują, że budowla ta luksusem wyposażenia dorównywała ówczesnym siedzibom szlacheckim (fot. P. Konczewski)
Badania podjęte na wyspie i w jej otoczeniu wykazały, że było to swoiste zagłębie górniczo-hutnicze, związane z produkcją żelaza. Analiza doliny Czernej Wielkiej wskazała pola skąd metodą odkrywkową wydobywano rudę darniową. Badania geofizyczne ujawniły miejsca gdzie wstępnie obrabiano rudę poprzez jej prażenie oraz miejsca jej dalszego przetopu i przekuwania. Te ostatnie miejsca były możliwe do zlokalizowania poprzez identyfikację hałd żużla hutniczego, którego nagromadzenie było szczególnie widoczne właśnie w południowej części wyspy centralnej. Tam też tuż pod darnią znaleziono bogaty zespół zabytków świadczący, że w przeszłości stał tam dom mistrza kuźniczego. Ze źródeł historycznych wiemy, że puszczańskie kuźnice przynosiły znaczny dochód. Nie dziwi więc, że dom ten wyposażony był choćby w bogato zdobione piece kaflowe i wyposażeniem dorównywał ówczesnym siedzibom szlacheckim.
Nieco metaarcheologii
Trzeba dodać, że na miejsce po spalonej kuźnicy natrafiliśmy dzięki… dzikom, które rozryły darń w trackie żerowania, wydobywając na powierzchnię gruntu setki zabytków archeologicznych. W trakcie badań powierzchniowych w lasach nauczyliśmy się wyszukiwać wszelkie naturalne odsłonięcia ściółki, jak właśnie miejsca żerowania dzików, co niejednokrotnie naprowadzało nas na ślady dawnej bytności ludzi. Doświadczenia zebrane w trakcie prospekcji Borów Dolnośląskich wskazują też, że do poszukiwań stanowisk o chronologii pradziejowej ograniczone zastosowanie ma metoda ALS i oparta na jej wynikach analiza NMT. A to z racji, że stanowiska pradziejowe najczęściej nie mają zachowanej własnej formy terenowej, która ujawnia się w trakcie takowych badań. Niemniej NMT są ogromnie przydatne do odszukiwania miejsc o biotopach preferowanych przez społeczności pradziejowe – a te zazwyczaj są do wychwycenia na cyfrowych modelach terenowych, pomimo ich ogromnych przekształceń krajobrazowych.
Po pogłębieniu badań stricte archeologicznych o badania przyrodnicze uzyskujemy obraz odległej chronologicznie, wielokrotnej i różnorakiej kulturowo historii zamieszkiwania ludzi w lasach. Dostrzegamy również skomplikowane relacje łączące te dawno zanikłe społeczności z ówczesnym środowiskiem naturalnym. Zaczynamy rozumieć, dlaczego ludzie decydowali się zamieszkać w lasach.
Post scriptum
Przed nami nowe leśne wyzwanie – transgraniczne dosłownie i w przenośni. Jesienią tego roku w Katedrze Antropologii UPWr zaczynamy kolejne interdyscyplinarne leśne badania nad naszą przeszłością. Tym razem prace będziemy prowadzić głównie w lasach nadleśnictwa Pieńsk, koncentrując się na poznaniu dziedzictwa archeologicznego Górnych Łużycach z ostatniego tysiąclecia. Nasz nowy projekt „1000 lat Górnych Łużyc – ludzie, grody, miasta” będzie realizowany we współpracy z naukowcami i edukatorami z Niemiec i Polski. O efektach będziemy informować na łamach Archeologii Żywej, gdzie również będziemy zapraszać na imprezy edukacyjne otwarte dla wszystkich. Zachęcam do polubienia projektowego fanpejdża na Facebooku.
Podziękowania
Autor pragnie złożyć najserdeczniejsze podziękowania wszystkim osobom i instytucjom, które dopomogły w realizacji badań opisanych w powyższym tekście. W szczególności pracownikom Lasów Państwowych. Osobne, ogromne podziękowania kieruję do członków Studenckiego Koła Naukowego Antropologów „Juvenis”, a także do pozostałych wolontariuszy uczestniczących w naszych leśnych projektach badawczych.
Projekt jest finansowany ze środków Narodowego Centrum Nauki, przyznanych na podstawie decyzji nr DEC-2013/10/E/HS3/00368. Badania zostały dofinansowane ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Ochrona zabytków archeologicznych”.
Jest to cały artykuł „Bory Dolnośląskie: archeologiczna Terra incognita, pustka, czy Eldorado?” opublikowany w numerze Archeologia Żywa 4 (74) 2019
Doktor habilitowany, profesor Uniwersytety Przyrodniczego we Wrocławiu. Archeolog, nauczyciel akademicki, redaktor naukowy „Archeologii Żywej”. Na co dzień pracuje w Zakładzie Antropologii Instytutu Biologii Środowiskowej UPWr. Jego zainteresowania naukowe oscylują wokół archeologii historycznej oraz wykorzystania archeologii w naukach przyrodniczych i kryminalistyce. Miłośnik niespiesznych podróży.
,,Taki układ przestrzenny Nowoszów zachował bez większych zmian do 1945 r., kiedy to wieś została opuszczona. ,, W latach 50-tych jeszcze byała zamieszkiwana ,wiec niewiem skąd takie informacjie..