Jest takie małe miasteczko w województwie śląskim, które przez setki lat stało sobie niewinnie i niezauważenie. Z ową niewinnością i niezauważeniem nie było podobno tak przypadkowo. Bo przecież nie przez przypadek rzuca się klątwę na miasto i jego mieszkańców.
Świętosław był z zasady Milczący. Nie lubił chłopina strzępić języka po próżnicy i już. Był świetnie wykształcony, umiał pisać i czytać. No i jeszcze łaciny „trochę” liznął. Być może nie był za to zbyt cierpliwy albo się po prostu zdenerwował. Kto by się nie zdenerwował jakby mu albo przeszkadzano w modlitwie albo nie chciano wierzyć w jego wizję (podobno). No i Świętosław nie wytrzymał.
Jeszcze rozumiem przekląć mieszkańców, ale dlaczego miasto? Co ono winne? Takie zbudowali to takie stoi. Co ma zrobić? Jakby tak cofnąć czas. Stare jest i pamięć już nie ta co kiedyś, więc niewiele pamięta ze swej młodości ale to co pamięta to piękne wspomnienia. Było młode, piękne i bogate. W końcu było prężnie działającym ośrodkiem wydobycia cennych kruszców: ołowiu i srebra. Kiedyś podobno stało na jego miejscu grodzisko. Tego już za bardzo nie pamięta. Pamięta za to dobrze jak napisano o nim po raz pierwszy. Co to byłą za duma. Co to był za wpis. W 1220 roku zostało wymienione jako osada biskupia. Dochodami z jego karczm, biskup krakowski Iwo Odrowąż uposażył klasztor św. Ducha w Prądniku pod Krakowem. Niestety nie pamięta już kiedy dostało prawa miejskie. Musiała być wtedy niezła impreza bo akt lokacyjny też zaginął. Ten akt lokacyjny przez pewien czas nie dawał spokoju i nasze miasto wydedukowało, że tak:
Napisali o mnie, że jestem miastem w 1286 roku. Wsią/osadą byłem podobno w 1220. Więc gdzieś pomiędzy musiała być ta impreza. No ale słyszałem gdzieś, że może ta wieś to nie o mnie chodziło tylko o tych ziomków z podgrodzia?
Miasto się nie doliczyło. Umownie przyjmuje się, że otrzymało je w 1286. Gdzieś w tych okolicach zbudowano mu też zamek biskupi. Dziś co prawda dużo z nich nie zostało ale dobre i to. No, ma jeszcze kawał wielkiego, grubego, starego pala. Pal przebadano metodą datowania węglem C-14 i wyszło, że ma z 1000 lat. Kiedyś dumnie stał i umacniał wał obronny. A wiadomo, że nie tak łatwo było umacniać. Ciężkie warunki pracy, stres, intensywne zmiany otoczenia, smoła, ogień, kamienie, wrzeszczący ludzie, krew i flaki. Nic przyjemnego. Za to teraz jaka sława.
Bywało też gorzej. Jak się zapasy skończyły ołowiu i srebra to nagle odwrócili się przyjaciele. A to przecież „na moim chlebie Kraków zbudowano!” No ale podobno święte też nie było, jego mieszkańcy postawili na nie tego konia. Nie tym koniem był biskup Jan Muskat, który zamiast Władysława Łokietka wolał Czechów. Potem jeszcze najechali je kilkukrotnie, spalili, ludzi mu pomordowali ale ogólnie jakoś leciało. Kto mu pozostał ze starych lat? Ten Pal, resztki pałacu biskupiego, trochę pamięta Kościół św. Mikołaja, niewielu zostało.
A co z klątwą? Klątwa wzięła się i uwzięła na lokalsów. Uznała, że źle im się będzie żyć dopóki nie „umrze ksiądz podczas nabożeństwa z tacą w ręku”. Klątwa została zdjęta 1 kwietnia 1984 roku. Miasto odetchnęło z ulgą.
Tylko zapomniało jak się nazywa. Może znajdzie się ktoś kto przypomni?
Średniowiecze i historia. Historia i średniowiecze. Czasem na poważnie, czasem z przymrużeniem oka, ale zawsze trzymając się naukowych kanonów. Bawimy się słowem i uwalniamy historię!