15 maja 1312 roku Władysław Łokietek wysłał list do zakonu klarysek ze Starego Sącza, w którym nadał im prawo do pobierania cła „wedle zamku Ryter”. Po raz pierwszy na karty historii pisanej wjechała ryterska stróża. A przynajmniej oficjalnie.
Wątpliwości budzi bowiem nazwa zamku, a hipotez jak zwykle jest całkiem sporo. Czy założył go zbłąkany rycerz-rozbójnik? A może król Wacław II? Inni sugerują jego powstanie jeszcze w czasach… Bolesława Chrobrego, zaś ludowe legendy o św. Kindze wspominają anioły, które odwalając najcięższą robotę dostarczały potrzebne do budowy kamienie. Wiadomo, łatwiej pomaga się przy budowie jak się jest uskrzydlonym.
Ktokolwiek by go nie zbudował, zamek radził sobie całkiem nieźle. Przynajmniej do roku 1657 roku. Wtedy to bowiem Jerzy Rakoczy postanowił wykorzystać swój wrodzony talent do robienia jesieni średniowiecza w nowożytności i potraktował zamek podobnie do tego, co zrobił z opactwem cystersów w Wąchocku. Z zamku do dziś, poza historią, wieżą i fragmentami murów, niewiele zostało. Wieża, uznawana jest za jego najstarszą część. Trudności są nawet z próbą zrekonstruowania jego pierwotnego wyglądu, choć próbowano tego dokonać już parę razy.
Ale, ale… Historia nie byłaby sobą, gdyby nie pozostawiła nam przynajmniej jednej zagadki. Jan Długosz w swoim dziele Liber beneficiorum dioecesis Cracoviensis zawarł tajemniczą opowieść o pewnym wielmoży, niejakim Piotrze Wydżdze i jego testamencie. Kto nie połamał właśnie języka na nazwisku tego zacnego Pana, może czytać dalej.
Testament nie byłby może niczym szczególnym gdyby nie fakt, że zawierał informacje jak dostać się do ukrytego skarbu w okolicach Rytra. I co w związku z tym? Jeśli myślicie, że badacze rzucili się w dzikim pędzie do przekopywania lasów, węszenia po wszelakich dziurach i odliczania kroków od charakterystycznych drzew to jesteście w błędzie. O wiele bardziej interesował ich sam testament, bo należał do grona jednego z najstarszych zabytków języka polskiego. Rzucili się też na Piotra, jego autora. Dobrze, że już nie żył, bo byłby wprost oblepiony badaczami. Wszyscy chyba wiedzą do czego są oni bowiem zdolni. Zaczęto węszyć, szukać, analizować, pisać, spierać się, publikować i stawiać hipotezy. Nie jest możliwe przedstawienie ich wszystkich w tak krótkim tekście, więc zainteresowanych odsyłam do literatury podanej na końcu.
Warto rzec, że najprawdopodobniej Piotr nie był zbyt lubiany. Zajmował się wydobyciem złota i prześladował wszystkich, którzy próbowali tego samego. Wiadomo, nikt nie przepada za konkurencją, a szczególnie w tak pięknej niszy rynkowej. Piotr nie darzył sympatią również swojej ojczyzny, bo część wydobytego złota wywiózł do Prus i został krzyżowcem. Leżąc na łożu śmierci nagle obleciał go strach, więc postanowił podjąć próbę zadośćuczynienia i spisał ów testament. Jego główna myśl przewodnia brzmiałaby: „niby byłem zły, ale tak naprawdę to chciałem dobrze”. Jeśli stojący u bram niebios św. Piotr prowadzi statystyki, to z pewnością ta fraza jest w czołówce wymówek, którymi wielu próbowało tłumaczyć swoje niecne uczynki. Ostatecznie nie wiadomo co stało się z Piotrem, czy też jego skarb faktycznie istnieje.
Na szczęście najbardziej fascynujące w badaniach przeszłości jest właśnie to „nie wiadomo”. Bo daje nam niepowtarzalną szansę na samodzielne szukanie i sprawdzanie. Nie wiem czy podzielacie moje zdanie, ale najbliższe poszukiwania grzybów warto spędzić w okolicach Rytra z testamentem Piotra w ręce.
LITERATURA
- Franczyk B., 2010. Zamki średniowiecznego pogranicza polsko-węgierskiego w ujęciu archeologii historycznej (z archiwum Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego).
- Mazurkiewicz R., 2005. O skarbie Piotra Wydżgi ukrytym w staropolskiej legendzie. [w:] A. Borkowski, M. Pliszka, A. Ziontek (red.), Paradygmat pamięci w kulturze. Prace dedykowane Antoniemu Czyżowi. Siedlce, s. 427–449.
- Węglarz S., 2003. Ryterska stróża jako element regionalnego dziedzictwa kulturowego. „Almanach Muszyny”, 13, s.124–132.
- Żaki, A. Cholewińska J. 1967. Rytro, pow. Nowy Sącz, „Informator Archeologiczny” 1967, s. 360-361.
Średniowiecze i historia. Historia i średniowiecze. Czasem na poważnie, czasem z przymrużeniem oka, ale zawsze trzymając się naukowych kanonów. Bawimy się słowem i uwalniamy historię!
Czytam: „Leżąc na łożu śmierci nagle obleciał go strach”…
Czy autor bawi się, powielając typowe frazy… humoru zeszytów szkolnych?
Bo przecież trudno uwierzyć, że nie zna podstawowych zasad stosowania imiesłowów w języku polskim…