Odkrycia fascynują. Rozbudzają ciekawość, skupiają zainteresowanie i na chwilę wyrywają nas z przewidywalnej codzienności. Największe emocje rodzą u tych, którym dane było przez moment stać się odkrywcami. Dotyczy to każdego, a siła która każe nam zabrać do kieszeni kamień ze strumienia, podnieść w lesie dziwnie wyglądający patyk, interesować się przedmiotami, których przeznaczenia nie znamy – wynika wprost z ludzkiej natury.
Jesteśmy ewolucyjnie ukształtowani na odkrywców. Nawet drobne odkrycie odbieramy jako sukces. Dochodzi do tego jeszcze kod kulturowy, który podpowiada, że łut szczęścia potrafi odmienić życie. Szczególnie gdy chodzi o znalezienie skarbu, stajemy się wykonawcami tego kodu, powielanego w baśniach i do znudzenia utrwalanego przez kulturę popularną.
Spis treści
Dlatego tak trudno nam przyjąć fakt, że większość cennych przedmiotów, które możemy znaleźć to zguby mające już swojego właściciela, bądź obiekty dziedzictwa leżące w zainteresowaniu państwa. Odpowiedź na dylematy odkrywców znalazła się w przepisach dotyczących znalezisk, zapisanych w trzech różnych ustawach. Te trzy ustawy w jednej sprawie są całkowicie zgodne – osobom, które postąpią uczciwie i zgłoszą odkrycie cudzej rzeczy – przysługuje nagroda od państwa albo znaleźne od właściciela. I wbrew obiegowej opinii, zwykle jest to gratyfikacja pieniężna, a nie dyplom. Ale to nie wszystko. Od kilku lat znaleziska, których właściciela nie można odszukać, mogą, po zgłoszeniu ich urzędnikom, powrócić do odkrywcy.
Znajdując zabytek
Jednak gdy znalezisko jest zabytkiem albo materiałem archiwalnym, przekazane zostaje do muzeum lub archiwum, a odkrywca może liczyć na nagrodę, jeśli tylko postępował zgodnie z literą prawa. Żeby wszystko właściwie opisać i przejść do rzeczy najciekawszej – nagród za odkrycie zabytku archeologicznego, trzeba zacząć od podstaw. Podstawą w tym przypadku jest Kodeks Cywilny, który wskazuje, kto jest właścicielem przedmiotów znalezionych w takich okolicznościach, że „poszukiwanie właściciela jest oczywiście bezcelowe”1)Patrz. Art. 189 Kodeksu Cywilnego.
Od 2015 roku są nimi w częściach ułamkowych znalazca i właściciel terenu. Jeśli jednak znalezisko to zabytek lub materiał archiwalny, to jego właścicielem jest Skarb Państwa, zaś odkrywcy przysługuje nagroda Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, która zależy od rodzaju znaleziska i przede wszystkim od właściwego postępowania znalazcy. Szczegóły opisane są w Ustawie o rzeczach znalezionych i Ustawie o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. O zawiłościach przepisów można opowiadać jeszcze długo, bo procedury, w których zabytki stanowią tylko jeden z przypadków, rozpisano dość szczegółowo.
Jednak to odkrycia archeologiczne są wątkiem przewodnim tego tekstu i czas się skupić na nich. W ustawie o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami przewidziano dwie sytuacje, w których można niespodziewanie natknąć się na zabytek. Pierwsza z nich, to natrafienie na przedmiot, który może być zabytkiem w trakcie prowadzenia robót ziemnych i budowlanych (art. 32 ustawy). Osoba, której się to przytrafi powinna wstrzymać roboty, które mogą uszkodzić przedmiot, a następnie zabezpieczyć znalezisko i miejsce jego odkrycia. Wojewódzki konserwator zabytków ma być powiadomiony niezwłocznie, a gdy nie jest to możliwe, informację o odkryciu powinien przyjąć wójt, burmistrz lub prezydent miasta. Jeśli sytuacja ma miejsce na polskich obszarach morskich, zgłoszenie przyjmuje dyrektor urzędu morskiego. Rozpoczęte prace muszą poczekać na oględziny konserwatora, który ma na to maksymalnie 8 dni.
Drugą z przewidzianych w ustawie sytuacji jest przypadkowe znalezienie przedmiotu, który może być zabytkiem archeologicznym. Obowiązki odkrywcy są niemal identyczne. Też trzeba zabezpieczyć znalezisko i niezwłocznie powiadomić konserwatora, lub inne wymienione już urzędy, ale tym razem zamiast zabezpieczenia miejsca odkrycia należy tylko je oznaczyć. Co ciekawe, przepisy nie mówią nic o przynoszeniu znalezisk do muzeum. To, że odkrywcy pojawiają się tam ze znaleziskami, wynika z oczywistych skojarzeń, ale w myśl ustawy nie do końca jest właściwe. Żeby przyjąć taki zabytek dyrektor muzeum i tak musi nawiązać kontakt z wojewódzkim konserwatorem zabytków, a ponadto sam nie może złożyć wniosku o nagrodę dla znalazcy.
Komu należy się nagroda?
Osobie, która dopełniła obowiązków znalazcy przysługuje nagroda Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Nie dotyczy to osób zawodowo zajmujących się badaniami archeologicznymi i osób zatrudnionych w grupach prowadzących takie badania.
Procedura przyznawania nagród ma kilka etapów. Pierwszym jest złożenie wniosku o przyznanie nagrody. Jak zawsze w przypadku obiektów zabytkowych osobą decyzyjną w tej sprawie jest wojewódzki konserwator zabytków. On określa czy znaleziony obiekt spełnia definicję zabytku i od niego zależy decyzja w sprawie wniosku. Musi też ustalić okoliczności odkrycia i skompletować dokumenty, które trafią do Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. W ministerstwie wniosek jest wstępnie weryfikowany. Następnie dokumentacja trafia do Narodowego Instytutu Dziedzictwa, gdzie wydawana jest opinia, której najważniejszym elementem jest opis naukowy znaleziska wykonany przez jednego z rzeczoznawców Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu ds. archeologii. Rzeczoznawcy ministra to grupa ekspertów różnych dziedzin związanych z dziedzictwem, powołana do wydawania opinii w sprawach ochrony zabytków. Po wydaniu opinii przez rzeczoznawcę i NID, minister podejmuje decyzję o nagrodzie. Przepisy mówią, że nagrodą może być dyplom, a gdy zabytek ma znaczną wartość historyczną, artystyczną lub naukową, przyznawana jest nagroda pieniężna.
Jak wysoka może być nagroda?
Trzeba powiedzieć jasno: wysokość nagrody nie jest rynkową wartością znaleziska ani nie stanowi z góry określonego procentu tej wartości. Rząd wielkości powiązany jest z wartością materialną odkrycia, więc odkrywca całego skarbu z epoki brązu może liczyć na więcej niż znalazca jednej bransolety, jednak nie działa tu zasada dziesięciu procent wartości, przyjęta dla innych zgub i odkryć niearcheologicznych. Każdy przypadek rozstrzygany jest indywidualnie. Analiza wysokości wypłaconych nagród wskazuje, że zwykle jest to znacznie więcej niż dziesięć procent.
Można przewrotnie zadać pytanie, a dlaczego nie 100 procent? Z tego samego powodu, dla którego właściciel zgubionego portfela czy kluczyków samochodowych nie odkupuje od znalazcy zguby za cenę rynkową. Zabytki archeologiczne są własnością Skarbu Państwa. Nie są typowymi zgubami, lecz reliktami historii znajdowanymi w miejscach wydarzeń mających miejsce w przeszłości. Państwo nie może kupować swojej własności.
Trzeba powiedzieć jasno: wysokość nagrody nie jest rynkową wartością znaleziska ani nie stanowi z góry określonego procentu tej wartości.
Nagroda za odkrycie jest docenieniem postawy obywatelskiej, podziękowaniem za odpowiedzialność, uczciwość i troskę o dobro wspólne, a nie transakcją handlową. Przypadkowe odkrycia były zawsze ważnym źródłem wiedzy archeologicznej. Do czasu rozpoczęcia programu Archeologicznego Zdjęcia Polski w 1978 roku to na nich opierała się wiedza o stanowiskach archeologicznych, które nie były jeszcze badane. Docenienie uczciwych znalazców, tłumaczenie im znaczenia archeologii i włączanie ich w proces opieki nad zabytkami było i wciąż jest bardzo ważne, ale znakiem naszych czasów stał się zanik świadomości jak znalazca powinien postąpić. Przez długi czas po przemianach społecznych w 1989 roku przepis o nagrodach prawie nie miał zastosowania z powodu braku zgłoszeń, ale powoli się to zmienia.
W ciągu ostatnich kilku lat, liczba wniosków o nagrody wzrasta z roku na rok. Służby konserwatorskie uwierzyły w sens składania wniosków do ministra, często dbając o dowartościowanie odkrywców też lokalnie, w trakcie spotkań w muzeach i urzędach konserwatorskich, a media bardzo chętnie podchwyciły temat nagród.
Wygląda na to, że w sens zgłaszania odkryć uwierzyli sami odkrywcy, którzy zaczęli być świadomi swoich praw. Ogromną, niezamierzoną rolę w edukacji społeczeństwa odegrała sprawa tzw. Złotego Pociągu, obecna przez długi czas we wszystkich mediach. Przy tej okazji do szerokiej publiczności przebiła się informacja o własności znalezisk zabytków i przysługującej za nie nagrodzie. Niestety znaleźli się też tacy, którzy uznali to za okazję do zapewnienia sobie łatwych pieniędzy. Ustawa o rzeczach znalezionych dopuszcza samo wskazanie miejsca, jeżeli oddanie rzeczy wiąże się z trudnościami albo kosztami. Do starostwa w Wałbrzychu zaczęły więc przychodzić osoby, które zgłaszały obecność ciężarówek z dziełami sztuki i innych ukrytych skarbów w różnych miejscowościach w okolicy. Oczekiwały pierwszeństwa do nagrody, jeżeli tylko te depozyty zostaną kiedyś odkryte. Skończyło się to z chwilą, gdy starostwo zaczęło wymagać materialnego dowodu istnienia skarbu jak dokumenty, wyniki badań geofizycznych bądź relacje świadków.
Komu nie należy się nagroda?
Nie można też pominąć milczeniem wątpliwości, które towarzyszą części odkryć archeologicznych. Warunkiem przyznania nagrody jest przypadkowość odkrycia. Archeologom, osobom zatrudnionym na badaniach archeologicznych ani poszukiwaczom skarbów nagrody za zgłoszenie zabytku archeologicznego nie przysługują. Dlatego jednym z dokumentów składanych z wnioskiem o nagrodę jest notatka dotycząca okoliczności odkrycia.
A okoliczności te potrafiły być nieprawdopodobnym zbiegiem zdarzeń. Często tak naciąganym, że określenie „dziki wyryły” stało się na pewien czas na forach internetowych i stronach facebookowych poszukiwaczy skarbów żartobliwym odpowiednikiem słowa „wykopki”. Przypadkiem, który potwierdził obawy było zgłoszenie do nagrody skarbu siekierek z epoki brązu znalezionego przez osobę, której niedługo potem policja postawiła zarzuty nielegalnych wykopalisk i przywłaszczenia zabytków. W trakcie przeszukania ujawniono drugą część skarbu, który przez znalazcę został podzielony na pół. W domu pozostała ta lepiej zachowana połowa depozytu. Opisy, które budziły wątpliwości powtarzały się tak często, że Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu zaczęło wymagać pisemnych oświadczeń, że odkrycia dokonano bez sprzętu do poszukiwań.
Brak uczciwości niektórych znalazców w umowie opartej na wzajemnym zaufaniu, którą jest system nagród za odkrycia archeologiczne stanowi wyczuwalny zgrzyt. Jednak nie wpłynęło to na reguły przyznawania nagród. Zgłoszenie odkrycia zabytku archeologicznego stanowi wyraz dobrych intencji znalazcy i w urzędzie konserwatora zabytków jest radosnym świętem. Ocenę zasadności przyznania nagrody pozostawia się ministerstwu.
Miłośnicy archeologii powinni mieć świadomość, że każde odkrycie archeologiczne może być znaczące. Nie musi to być skarb na miarę tego ze Środy Śląskiej. Każda fibula, krzemień czy siekierka są elementami skomplikowanej archeologicznej układanki i mogą zmienić naszą wiedzę o przeszłości. Nagrody dotyczą też drobnych znalezisk. Co więcej, nagradzane były odkrycia stanowisk archeologicznych, które rozpoczynały się od zgłoszenia zupełnie niepozornych zabytków.
O systemie przyznawania nagród, a szczególnie o poszczególnych znaleziskach można pisać bardzo dużo. Każde znalezisko ma swoją własną historię odkrycia, a kolejne wątki opowieści mogłyby dotyczyć ich znaczenia dla nauki i dziedzictwa. Najważniejsze jest jednak to, że odkrycia zabytków archeologicznych są istotne, urzędnicy i naukowcy oczekują na informacje od przypadkowych znalazców, a państwo polskie ma sposób, żeby im godnie podziękować.
Przypisy
- Patrz. Art. 189 Kodeksu Cywilnego
Jest to pełny artykuł „Poradnik uczciwego znalazcy. Nagrody ministra za odkrycie zabytku archeologicznego” opublikowanego w numerze Archeologia Żywa 1 (71) 2019
Przypisy
1 | Patrz. Art. 189 Kodeksu Cywilnego |
---|
Absolwent Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego i podyplomowego studium „Ochrona i zarządzanie dziedzictwem archeologicznym” na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracownik Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Warszawie.
…zwykle jest to gratyfikacja pieniężna… Jedno słowo – zwykle. I jak to ZWYKLE w Polsce, to *zwykle* oznacza czyjąś decyzję i dobrą wolę a nie OBOWIĄZEK USTAWOWY. A taka rozmyta decyzyjność, oznacza zachętę do korupcji. I dziwić się, że ludzie nie zgłaszają.
Bo tacy co to ustalili to polaków za idiotów robią – z wykrywaczem w Angli się chodzi i wszystko pasuje i nikomu to nie przeszkadza , że młody czy starszy znajdzie z wykrywaczem i zgłosi mądrym organom państwowym to nie jest przestępstwo lecz współpraca i uczciwe wynagrodzenie- anie ściemnianie i polaków idiotów robią i przestępców ruskie metody ,okraść obywatela i wmówić że on jest złodziejem aby uniknąć zapłaty tylko artykuł mu dać i karać . każdemu nagroda śię należy – A prawo Cioty niech zmienią – albo spadają do rosii. Polska Dla Polaków. Henry
W Polsce i tak nic cennego się nie znajdzie. Tu sama biedota była. A przepisy skonstruowane tak, żeby ludzie bez sensu nie łazili po polach, bo Polacy, a zwłaszcza polscy chłopi nie lubią jak im się w zasiewach dołki kopie. Żeby jeszcze Ci polscy amatorzy skarbów zakrywali te doły, to nie, na środku drogi Ci dół wykopie, a zakryć to nima kumu.
Jako młody chłopak w zamurowanym pomieszczeniu trafiłem na dziesiątki starych ksiąg. Pamiętam gdzie i jak się tam dostać. Chyba wykorzystam tę szansę dla siebie.
No toś bogacz. Czekaj na dobry moment, jak pierwsze ruskie rakiety będą na Warszawę i Żoliborz spadać. Masz wtedy 48 godzin na odpowiednie zajęcie się tym znaleziskiem i ewakuację ubotem do Argentyny.
w Polsce poszukywania przedmiotów są tabu prostackiego myślenia nie przygotowanego programu edukacji dla narodu , jak mapy gdzie można a gdzie nie , jak wyglądają stare przedmioty historyczne -archeologiczne , to nie są wasze muzea tylko nasze polaków , wiec wrogich polityków ograniczonch na umyśle wręcz złośliwych , specjalnie robią przeciw POLSCE i upokarzają nas polaków , usuwać z Polskich stanowisk odpowiedzialnych jak kultua itp. Najgorzej jak prostaki do koryta się dostawali – depozyty z muzeów gineły i giną , okradają a polaków głupich chcą zrobić – piastują stanowiska a nic nie robią latami , tylko się mondrować i okradać Polskę – Idiotów robią z polaków kolaboranci z Moskwy i z Niemiec . Obojentnie kto znajdzie stare przedmioty powinien dostać nagrodę adekwatną do znaleziska uczciwie , czy na spacerze , prace polowe, z wykrywaczem metalu ,oni za darmo nie będą chodzić i opłacać wbrew prawu kogoś ziemie i jakieś zezwolenie – to nie jest okupacja Rosyjska że muśimy się meldować jakimś głupkom gdzie mam iść i co robić – gonić zdrajców i ścierwa z polski – płacić kase a nie dla ruskich czymać towar – nie będą nas gnębić poniewierać .Henry
Po przeczytaniu tego artykułu można wyciągnąć 2 wnioski wnioski:
1 – Boże miej w opiece tego kto znajdzie coś zabytkowego przy użyciu detektora i to zgłosi.
2 – Na promil wartości znaleziska można liczyć tylko wtedy gdy na artefakt natkniemy się
na pacerze*.
Z powodu przestępczej działalności konserwatorów – znanej z programów Anity Gargas – oczywistym jest że wielu znalazców uważa że w ich piwnicy zabytek będzie bezpieczniejszy.
* – Nie dotyczy obywateli niemieckich którzy weszli w posiadanie zabytku w wyniku
kradzierzy i zabójstwa właścicieli oraz paserów z europy zachodniej i USA od których
ministerstwo odkupuje zrabowane dobra conajmniej po cenie rynkowej.
Sorry za błąd… w pkt. 2 chodzi oczywiście o SPACER.
Właśnie przez przepisy z dupy, żałosne nagrody, bezsensowne prawo masa ludzi nie ujawnia swoich znalezisk bo więcej z tego problemów niż pożytku. Brak definicji zabytku i takie stowarzyszenia jak SNAP działają na niekorzyść dóbr kultury, mentalność PRL.