Przez ponad 80 lat Sala Maksymiliana w Zamku Książ pozostawała niepełna – pozbawiona monumentalnych płócien Felixa Antona Schefflera, które zaginęły w czasie wojny. Dziś tę lukę wreszcie wypełniają starannie wykonane kopie, stworzone przez zespół doświadczonych artystów i rzemieślników. To najważniejsza od dekad rekonstrukcja jednego z kluczowych elementów barokowej narracji zamku.
Zamek Książ w Wałbrzychu pod względem wielkości jest trzecim zamkiem w Polsce, po Wawelu i Malborku. Swoją potężną kubaturę zawdzięcza licznym przebudowom średniowiecznej twierdzy założonej przez księcia Bolka I Surowego na skalnym cyplu, wyniesionym prawie 400 m ponad nurt górskiej rzeki Pełcznicy. Badania architektoniczne przeprowadzone przez prof. dr hab. inż. Małgorzatę Chorowską z Politechniki Wrocławskiej wykazały, że okazałe założenie od początku pełniło funkcję rezydencji książęcej. Najważniejsze rozbudowy zamku, odmieniające jego oblicze i znacznie zwiększające kubaturę miały miejsce w dobie baroku oraz na początku XX wieku za panowania księcia Jana Henryka XV i jego angielskiej żony księżnej Daisy.


Od twierdzy do rezydencji
Przebudowa barokowa odbyła się w dwóch fazach – zainicjowana przez Jana Henryka II, została z wielkim rozmachem ukończona przez jego syna Konrada Ernesta Maksymiliana. I tak naprawdę to o nim najwięcej dowiadujemy się analizując zmiany, które zaszły. To ogromne przedsięwzięcie całkowicie odmieniło oblicze dawnej górskiej twierdzy, którą Maksymilian przeobraził w nowoczesną, komfortową rezydencję. A przede wszystkim imponującą – miała bowiem robić wrażenie na gościach hrabiego. Do realizacji zadania zatrudnił najlepszy zespół artystów działających na ówczesnym Śląsku – mistrza budowlanego Felixa Antona Hammershmidta do wykonania projektu przebudowy, prace kamieniarskie wykonał świdniczanin Johann Schibs, marmoryzacjami zajął się Włoch Ignazio Provisore i sztukator Paolo Ramelli, rzeźby wyszły spod dłuta Johanna Georga Schnecka z Ziębic oraz Gottfrieda Hoffmanna z Drezna. Autorem programu malarskiego został Bawarczyk Felix Anton Scheffler, który skomponował go – jak sam stwierdził w pozostawionej na plafonie inskrypcji – przebywając w Pradze. Pełne alegorii i odniesień do mitologii przedstawienia malarskie stanowiły część komunikatu oświeconego hrabiego Maksymiliana, który chciał przekazać zacnym gościom przybywającym do Książa.
W ramach jego przebudowy, miejsce dawnego zamku środkowego zajął okazały dziedziniec honorowy, który umożliwiał kontemplację nowej barokowej fasady z odpowiedniego dystansu. Maksymilian ujął średniowieczną wieżę ostatecznej obrony w podkowę skrzydeł północnego, wschodniego i południowego, w których rozmieścił reprezentacyjne salony piano nobile, w tym monumentalną, wysoką na dwie kondygnację salę paradną, nazywaną później przez Hochbergów salą marmurową, dziś znaną jako Sala Maksymiliana. To obecnie najlepiej zachowane świeckie wnętrze reprezentacyjne doby późnego baroku na Śląsku. Tematyka przedstawień zarówno rzeźbiarskich, jak i przede wszystkim malarskich została zaczerpnięta z dzieła Metamorfozy, autorstwa rzymskiego pisarza Owidiusza. Alegoryczny styl Schefflera pozwalał osiemnastowiecznemu wykształconemu odbiorcy bez problemu rozpoznawać bohaterów mitologicznych scen oraz identyfikować zaszyfrowane w nich treści.
Na suficie umieścił scenę obrazującą spotkanie Pallas Ateny z muzami na Helikonie – wzgórzu, z którego na naszych oczach, pod wpływem uderzenia kopytem pegaza tryska źródło natchnienia. W bocznych medalionach umieścił monochromatyczne sceny przedstawiające pojedynek Apolla z Marsjaszem, przemianę Arachne w pająka, śmierć Pireneusza, czy przemianę Pieryd w sroki. Olbrzymie, prawie pięciometrowe przestrzenie ścian ponad przejściami do skrzydeł północnego i południowego zakomponował imponującymi obrazami na płótnie – na stronie północnej znalazła się Personifikacja czterech pór roku i czterech okresów życia człowieka z Jowiszem i Junoną, a na południowej Personifikacja czterech epok w historii ze sceną zrzucenia przez Jowisza do Tartaru swojego ojca Saturna, symbolizującego czas. Wszystkie zobrazowane owidiuszowe przemiany, zarówno w życiu człowieka, jak i w dziejach całej ludzkości, miały pokazać wpływ bogów, którym bezwzględnie podlegają losy człowieka.

Zaginięcie obrazów
Ten kompletny program alegoryczny mogli podziwiać i odczytywać liczni goście składający wizyty Hochbergom przez kolejne 213 lat. Tyle bowiem upłynęło od zakończenia prac w 1732 roku do końca II wojny światowej. To najprawdopodobniej wtedy obrazy zniknęły. W jakich okolicznościach? Wiosną 1944 roku rozpoczęła się bezprecedensowa dewastacja zamku, prowadzona przez nazistowską organizację budowlaną Todta. W zamkowej skalę rozpoczęto drążenie systemu tuneli i schronów, przy wykorzystaniu niewolniczej siły roboczej więźniów z pobliskiego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, wnętrza natomiast zaczęto przebudowywać w siermiężnym stylu nazistowskich Niemiec na reprezentacyjną siedzibę Ministerstwa Spraw Zagranicznych, z apartamentami przeznaczonymi dla Adolfa Hitlera. Drewniane stropy, misterne sztukaterie, marmoryzacje – wszystko to miało ustąpić miejsca i stopniowo ustępowało nowoczesnemu żelbetowi, zapewniającemu bezpieczeństwo w razie alianckiego ataku.
Choć trudno w to uwierzyć, taki los przewidziano także dla niemal kompletnie zachowanej, barokowej sali marmurowej (Sali Maksymiliana). Dopiero interwencja prof. Günthera Grundmanna, ówczesnego konserwatora zabytków Provinz Schlesien wstrzymała te niszczycielskie prace i ostatecznie ocaliła bezcenne wnętrze. Czy wielkoformatowe płótna zostały ściągnięte, „zabezpieczone” i wywiezione do Rzeszy jeszcze przez Niemców zmierzających do kompletnej przebudowy wnętrza? A może zostały zrabowane już przez czerwonoarmistów, którzy „zabezpieczyli” i zajęli zamek w ciągu pierwszego powojennego roku, kiedy Polacy praktycznie nie mieli do niego wstępu? Tego nie udało się dotąd ustalić. Żadna informacja na temat obrazów nie ujrzała światła dziennego w ciągu minionych 80 lat.
Przez kilka powojennych dekad zamek stał pusty, wydany na pastwę żywiołów i szabrowników, upadały kolejne koncepcje jego zagospodarowania. Główną przeszkodą była ogromna kubatura obiektu i, co za tym idzie koszty remontu i utrzymania. W latach 70. XX w. przeprowadzono ogromne prace remontowe, konserwatorskie i aranżacyjne wnętrz rękoma pracowników Państwowych Pracowni Konserwacji Zabytków. Ówcześni konserwatorzy przy odtwarzaniu wnętrz mieli zadanie znacznie utrudnione, ponieważ praktycznie nieznany był im ogromny zasób archiwalnych fotografii, dostępnych dziś pracownikom zamku. W 1991 roku gmina Wałbrzych powołała do zarządzania i turystycznego udostępniania obiektu spółkę Zamek Książ.
Przez kolejnych ponad trzydzieści lat turyści w ogromnych przestrzeniach ponad przejściami amfiladowymi Sali Maksymiliana mogli oglądać… zagadkowe czerwone płótna, którymi zamaskowano surowe przestrzenie po obrazach Schefflera. Ta pustka nie tylko rzutowała na estetykę wnętrza – była to przede wszystkim wielka wyrwa w przemyślanej barokowej narracji artystów pracujących nad programem ideowym rezydencji. Pustka, którą słowami wypełniali przewodnicy odwołując się do wyobraźni zwiedzających. Pustka, którą przy wielu okazjach podnosili historycy sztuki. Żeby tak wypełnić ją choć kopiami…


Pustka wypełniona
Koncepcji było kilka, w tym wykonanie wydruków zaginionych płócien. Czarno-białe fotografie prawie pięciometrowej wysokości nie wchodziły w grę, z obawy przed zniszczeniem kompozycji barwnej wnętrza. Ostatnie znane fotografie zostały wykonane na zlecenie Günthera Grundmanna w 1943 roku. Aby nadać im barw, niezbędna była współpraca sprawnego grafika oraz znawcy twórczości F. A. Schefflera, który na podstawie innych jego dzieł, ale także kolorów wypełniających wnętrze, stworzy koncepcję koloryzacji fotografii.

Wybór był dość oczywisty – najwięcej pracy badawczej twórczości bawarskiego malarza poświęcił w swoim dorobku naukowym dr hab. Andrzej Kozieł, profesor w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego. W tandemie z grafikiem Mirosławem Szponarem, zaprezentowali nam barwną odsłonę dzieł Schefflera z Sali Maksymiliana. I to jak barwną! Dla niektórych wręcz zaskakująca jaskrawość róży, czerwieni i granatu była kwintesencją stylu Bawarczyka i gustu Maksymiliana. Czy zatem moglibyśmy wypełnić pustkę wielkoformatowymi wydrukami? Zdecydowane weto postawiła Anna Nowakowska kierowniczka wałbrzyskiej delegatury Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Wydruki w tak kunsztownym wnętrzu, przy misternych detalach wysokiej próby rzemiosła – to nie mogło stworzyć spójnej całości. Temat odłożono ad acta, choć wśród pracowników zamku pozostał wciąż żyw. Nowym, naturalnym kierunkiem działań stały się kopie – obrazy olejne na płótnie. Powstały kolejne pytania – kto wykona olbrzymie, stabilne krosna, które idealnie wpasują się w wyżłobienia w tynku pozostawione przez te XVIII-wieczne? No i przede wszystkim kto podejmie się namalowania kopii?
W nocy z 4 na 5 czerwca 1997 roku z reprezentacyjnej Auli Leopoldyńskiej Uniwersytetu Wrocławskiego skradziono barokowe portrety dobroczyńców jezuitów. Ogłoszono międzynarodowy konkurs na wykonanie kopii skradzionych dzieł, do którego przystąpiło kilkunastu artystów. Komisja zdecydowała się na wytypowanie dwóch z nich. Jednym z nich był Zbigniew Jarek z Nysy. Malarz z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem miał już w swoim dorobku kopie Jana i Huberta van Eyck, Jeana Fouqueta, Albrechta Dürera, Rafaela Santi, Petera Brueghela Starszego, Petera Paula Rubensa, Estebana Murilla, François Bouchera, Jana Matejki i Henryka Siemiradzkiego. W latach 1998-2001 dołączył do nich portrety papieża Urbana VIII, hrabiego Johanna Heinricha Casimira Karmera, cesarza Ferdynanda II i cesarza Ferdynanda III, które obecnie wiszą w Auli Leopoldyńskiej w miejscu skradzionych dzieł. Wykonawcą krosien został Ireneusz Rogal, który ma doświadczenie nie tylko w monumentalnych realizacjach, ale także stricte w oprawie dzieł Schefflera. Można więc powiedzieć, że udało nam się zebrać najlepszą możliwą drużynę do realizacji tego zadania.
Nowe krosna idealnie wpasowały się w wydrążenia po tych XVIII-wiecznych, a do dzisiejszych gości Zamku Książ trafia opowieść, którą chciał im przekazać hrabia Maksymilian, choć miejsce zdeponowania oryginałów Schefflera nadal pozostaje nieznane.
Kierowniczka Działu Muzealno-Edukacyjnego Zamku Książ, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego (archeologia) oraz Akademii Śląskiej w Katowicach (Konserwacja zabytków architektury i urbanistyki). Autorka m.in. książki „Zabytkowy budynek. Poradnik właściciela i użytkownika” wyróżnionej w dorocznym konkursie przez Generalnego Konserwatora Zabytków oraz licznych publikacji popularnonaukowych dotyczących śląskich zabytków w magazynie „Spotkania z zabytkami”.




