Dlaczego w Wąchocku są 4 mosty? Bo dopiero za czwartym razem trafiono na rzekę. W świadomości wielu ludzi Wąchock kojarzy się z sołtysem i dowcipami. No może jeszcze z pomnikiem i corocznym Zjazdem Sołtysów. Gdyby jednak jakiś zagubiony amator sołtysów i dowcipów zawitał do miasta warto zobaczyć jeszcze jedno miejsce.
Robert z Molesme urodził się gdzieś około 1027 roku w Szampanii krainie winnic i zapewne dobrej zabawy. Ciężko powiedzieć czy był tam jakiś sołtys. Robert nie należał do tych, którzy lubią „wprowadzać element baśniowy do rzeczywistości” czyli mówiąc mniej poetycko nie lubił „odbijać siary” lub „iść po bandzie jak radziecki hokeista”. Miał jednak inną pasję – ascetyzm. Jakkolwiek niedorzecznie to brzmi dzisiaj, było to jego hobby i sens życia. Zanim jednak odkrył swoje powołanie odbył nowicjat w zakonie benedyktynów w Montier-La-Celle i doszedł nawet do stanowiska przeora. Nie wiadomo czego się tam naoglądał, jednak najwyraźniej mu się nie spodobało. Starał się więc o pozwolenie założenia własnego klasztoru, które ostatecznie otrzymał od papieża Grzegorza VII. Z grupą podobnych zapaleńców w 1075 roku przeniósł się do Molesme. Teren był to dziki, niezagospodarowany, idealnie nadający się do realizacji jego pasji.
Żyli tam sobie spokojnie w drewnianych chatach modląc się i pracując. Robili to tak skutecznie, że wkrótce zgromadzenie znacznie się rozwinęło. Jak to zazwyczaj bywa w takich przypadkach pojawiły się spory i niesnaski. W 1090 roku Robert się zdenerwował i znalazł sobie inne miejsce. Nie dali mu jednak spokoju i po kilku latach papież kazał mu wracać skąd przyszedł. Robert znów się zdenerwował i wystąpił o zgodę na utworzenie nowego zakonu. Dostał ją i wraz z 20 innymi ascetami osiadł ponownie w terenie niezagospodarowanym i dzikim, zakładając klasztor w niejakim Cîteaux. Potem pogodził się z tymi z Molesme i wrócił znów skąd przyszedł. Ciekawe chociaż czy chodził w butach.
Robert wychodził jednak coś znacznie większego niż jakiś tam klasztor na zapomnianym przez Boga kawałku ziemi. Otóż Cîteaux po łacinie oznacza Cistertium. Wiadomo już o jakim zakonie mowa?
Zakony Cysterskie były bardzo cenione. Zakładane zazwyczaj na terenach niezamieszkałych i dzikich, zgodnie ze swoją regułą i zastaną rzeczywistością musiały być samowystarczalne. Ciężką pracą szybko zbudowali potęgę. Zawędrowali również nad Wisłę. Zanim ktokolwiek usłyszał o sołtysie z Wąchocka, stało tam już cysterskie opactwo nadane w 1179 roku przez krakowskiego biskupa Gedeona. Była to filia założenia z Marimond, jednego z pierwszych zakonów cysterskich. Zaradnym zakonnikom również w Polsce nieźle się wiodło. No prawie wszystkim bo Ci, którzy akurat byli obecni w klasztorze w 1260 oraz 1289 roku zostali pozabijani przez miłujących pokój Mongołów. W 1454 roku dzięki ich staraniom (cystersów rzecz jasna, nie Mongołów), Wąchock otrzymał prawa miejskie Potem nie było wcale łatwiej. W 1657 klasztor nie spodobał się księciu Jerzemu Rakoczemu więc spalił go, wcześniej rabując to co jednak mu się spodobało. W 1818 roku władze carskie zakon „skasowały”. Cystersi wrócili do niego w 1951 roku.
Średniowiecze i historia. Historia i średniowiecze. Czasem na poważnie, czasem z przymrużeniem oka, ale zawsze trzymając się naukowych kanonów. Bawimy się słowem i uwalniamy historię!